Dał nam przykład król Maroka, jak zwyciężać mamy
27 lutego 2017TW „Maria” czyli „Goniec” na tropie
28 lutego 2017Polak-Amerykanin dwa bratanki
W tej wcale nie śmiesznej komedii grafologicznej w wykonaniu Lecha Wałęsy można dostrzec pewne analogie do jego amerykańskiego kolegi po fachu, Billa Clintona. Jednemu i drugiemu zaszkodziło zbyt bliskie dopuszczanie pracowników do swojej garderoby. Moniki do rozporka, a Mietka do kapci. Jednak trzeba przyznać, że nasz Lech okazał się prawdziwym twardzielem. Bill wobec dowodów nie do odparcia przyznał się, a Lech ciągle idzie w zaparte. Billa o mało co nie usunięto za kłamstwa z urzędu, Lech w porę usunął tych, którzy mogli mieć wtedy taki zamiar. Nic dziwnego, że dla polityka takiej klasy, jeden amerykański prezydent to za mało. Kto następny? Obama! Lech został prezydentem po rządach komunistów, którzy wprowadzili stan wojenny. Barack został nim po rządach George’a W., który w stan wojny wprowadził wiele krajów świata. Obaj otrzymali nagrodę Nobla, chociaż Lech na nią zasłużył, a Barack miał dopiero zasłużyć. Obaj jednakowo, spłacając długi wobec tych, którzy nimi kierowali, jeden bankierów, drugi esbeków, działali na szkodę swoich krajów. Wreszcie obaj też okazali się miłosiernymi władcami, bijąc rekordy w ułaskawianiu. Lech wypuścił z klatki nawet Słowika. IIe ptaszków było wśród uwolnionych z baraków przez Obamę, trudno powiedzieć, bo nasza wiedza o amerykańskich bandytach zatrzymała się raczej na Alfonsie Capone. Wtedy w Polsce Lecha powtórnie nie wybrano, woląc już nawet przedstawiciela dopiero co obalonego komunizmu. Teraz w Ameryce obywatele jakby mogli, wybraliby po raz trzeci Obamę, ale tylko dlatego, że oboje kandydatów budziło: jeden grozę, druga obrzydzenie. Ostatecznie prezydentem został ten groźny z wyglądu, ale bardziej wiarygodny w swej obietnicy, że uczyni znów Amerykę wspaniałym krajem. Akurat teraz w kinach wyświetlają „Jackie”. Nie wiadomo tylko czy dla pokrzepienia czy ostrzeżenia ludu. Ten kultowy tam Kennedy, mąż tytułowej Jackie, był jednym z najgorszych amerykańskich prezydentów. Legendą stał sie tylko dlatego, że zginął w do tej pory niewyjaśnionych okolicznościach. Analogia do kultu naszego Lecha Drugiego nasuwa się sama. My bratanków i do szabli, i do szklanki, to mamy tylko w Węgrach. Jednak jak widać po tych podobieństwach, drugim bratankiem mogłyby być Stany Zjednoczone. Wprawdzie trunków dobrych tam nie produkują, ale „szablelką” już ich wspieraliśmy. Co prawda, wszystkie wojny po II wojnie, od Wietnamu do Iraku oni przegrali, ale za to na rekonwalescencję przyjechali właśnie do nas. Wprost z pustyni, po zamienieniu w nią krajów, w których bronili demokracji. Obozowisko rozbili gdzieś pod Skwierzyną, w bezpiecznej odległości od ruskich rakiet. Nie wiadomo czy Obama zrobił to na złość Trumpowi, czy po prostu uznał, że w Polsce czołgi z pustynnych barw najlepiej przemalują. Może kiedyś w Chicago polscy malarze mu dobrze pomalowali mieszkanie? Malowania nikt im nie zakłóci, bo ze względu na ciężar i gabaryty i tak nie mogą się poruszać za bardzo po polskich szosach, a szczególnie mostach. Pracy będzie sporo, bo Polska to jeszcze nie pustynia. Więc na lato trzeba będzie na zielono, w zimę na biało, a na jesieni na pomarańczowo. I tak do czasu, aż jakaś „pomarańczowa rewolucja” nie połączy znowu proletariuszy wszystkich krajów, co biorąc pod uwagę bezczelność, pazerność i często zwykłą głupotę rządzących nami, wcześniej czy później musi nastąpić.
1 Comment
Nie wiem czy jest na świecie grafolog, którego ekspertyza spowodowałaby przyznanie się L.Wałęsy do epizodów małości i słabości z lat 70-tych ubiegłego wieku , po ludzku jak najbardziej wytłumaczalnych. Nelson Mandela, nie mniejszy od naszego Lecha symbol walki o wolność i demokrację, a jakże ciężej doświadczony ( 27 lat życia spędzone w więzieniu) , torturowany przez rasistowskich oprawców, wydał swoich konspiracyjnych współtowarzyszy i ci także na długie lata trafili do więzienia. Ale zarówno oni jak i cały naród południowoafrykański podeszli do tego z pełnym zrozumieniem i dzisiaj w RPA dowodów pamięci i wdzięczności dla Mandeli jest prawie tyle sam co u nas pomników JPII.
A idący w zaparte L.Wałęsa niepotrzebnie psuje swój wizerunek co nie pomniejszy jego historycznych zasług, ale odbiera resztki sympatii jaką ciągle jeszcze żywi do niego miliony Polaków. O ile zachowanie słabo wykształconego elektryka wyniesionego na noblowskie ołtarze da się jakoś psychologicznie wytłumaczyć, to negowanie przez jego prawników s profesorskimi tytułami ekspertyzy sporządzonej przez doświadczonych fachowców z renomowanego państwowego instytutu jest skandalem. Jakże marnym , żeby nie powiedzieć dosadniej sparszywiałym , musimy być narodem skoro nawet przedstawiciele naszych niby elit nie uznają decyzji instytucji swojego demokratycznego państwa. Wcześniej PiS-owska władza odrzuciła ustalenia państwowej komisji złożonej z wybitnych specjalistów dotyczące katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem i powołała nową, całkowcie dyletancką komisję działającą pod z góry założoną tezę. Jak widać w Polsce dopuszczalny jest każdy absurd, ale ostatnie postanowienie naszych rządzących, czyli J.Kaczyńskiego, o próbie zastąpienia Tuska mało znaczącym Saryuszem-Wolskim na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej jest nie tylko kpiną z polityki jako takiej, to narażanie na śmieszność polskiego państwa…