Od dystansu do socjalizmu, do social dystansu
24 sierpnia 2021
Od inteligentnego osiołka, do inteligencji dla osłów
19 lipca 2023
Od dystansu do socjalizmu, do social dystansu
24 sierpnia 2021
Od inteligentnego osiołka, do inteligencji dla osłów
19 lipca 2023

Spirale: zwycięstwa i szaleństwa

Spirala Zwycięstwa – tak nazwano pomnik ku pamięci lotników z niewielkiej Polski, broniących Wielkiej Brytanii. Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy polskie skrzydła broniły obcego imperium. Wcześniej husaria obroniła Austriaków, lecz jednak we Wiedniu pomnika, chociaż podarowanego przez Polaków, nie chciano. Stoi więc teraz  w Krakowie, gdzieś na parafialnym parkingu. Ten raczej nie powstałby, gdyby nie rodzinne relacje, pomiędzy jednym z weteranów, a zarządcą znajdującego się na przedmieścich Toronto, Polskiego Centrum Kultury, które udostępniło miejsce na jego lokalizację. Wprawdzie, też na parafialnym parkingu, ale jednak na terenie imperium brytyjskiego. Bo Kanada, to ta jego część,  gdzie bardzo wielu z nich znalazło nowy dom. Szkoda tylko, że to nie słodycz klonowego syropu była tego przyczyną, lecz gorycz z powodu potraktowania ich przez brytyjskich sojuszników, kiedy już nie byli im potrzebni. Do ojczyzny byłoby bliżej, ale ta przez imperium została sprzedana. W operetkowym Wiedniu mógł nie pasować groźny pomnik rycerza. Jednak w Toronto mamy promenadę nad jeziorem, która każdemu kojarzy sie z lotnictwem, a coroczne pokazy takich spirali przyciągają tu tysiące widzów.

Imperium na pewno jest świadome swej zdrady, ale każdy zdrajca prawdę ukrywa. Dlatego do załatwiania takich spraw są tak zwani dyplomaci. Niestety, w czasie kiedy pojawił się ten pomysł mieliśmy kadencję zdrobniale mówiąć, dyplomatołków. Konsul wprawdzie szafował się z szachownicą polskiego lotnictwa, ale wolał na czele motocyklowych decybelistów szukać w wioskach śladów polskości. Generalnie nic w tym złego, lecz nie jest to raczej zajęcie dla konsula generalnego. Przy odrobinie dyplomacji na pewno można byłoby zaangażować w to konsulat brytyjski aby wylądało, że to oni są wdzięczni, a my im tylko pomagamy. No i to bardziej prestiżowe miejsce.  Straciliśmy okazję, aby Kanadyjczycy dowiedzieli się o Polakach walczacych w obronie imperium, czyli także Kanady. Dla wielu, mogłaby to być  inspiracja do odkrycia dlaczego pomnik Janusza Żurakowskiego, nie tylko bohatera tamtych dni, lecz też zasłużonego dla Kanady pilota, stoi gdzieś na odludziu.

Trudno się wypowiadać na temat samego projektu „polonijnego Hasiora”, bo w czasach kiedy podarte ubrania, uważane są za najmodniejsze, nie ma to większego sensu. Odpowiedź jak tu jest z najmodniejszą obecnie ekologią poznamy dopiero na wiosnę, kiedy okaże się czy wróble on odstrasza, czy je wabi. A może jakiś orzeł lub choćby bociek  uwije tam gniazdo?.

Tak się złożyło, że w tym samym czasie kiedy powstawała nasza Spiala, rozkręciła się inna mająca związek z tym samym imperium. Dotyczy ona Henry Dundasa, szkockiego polityka sprzed blisko 300 lat, którego imię nosi jedna z największych torontońskich ulic. Zgrzeszył,  opóźniając wprowadzenie zakazu modnego wtedy handlowania murzynami. Odpokutować za to mają teraz mieszkańcy Toronto, ponosząc koszty zmiany nazwy ulicy i obiektów noszących jego imię.  Tu też trudno się wypowiadać,  kiedy nawet najgłupsze pomysły uważane są za najlepsze. Wprawdzie, przynajmniej dotychczas, pomysł zgłosić może każdy, to jednak zatwierdzenie tego, przez radę miasta, trudno nazwać inaczej niż, zwycięstwem szaleństwa. Może jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Druga taka okazja może się nie powtórzyć. Polacy nigdy nie zapomnieli  jak potraktowali nas wtedy  sojusznicy. W czasach komunizmu władza, a potem nasza „murzyńskość”,  nie pozwalała o tym mówić. Grzech Dundasa wtedy nie był grzechem, natomiast zdrada  była nim zawsze i wszędzie. Churchill nie tylko zdradził polskich lotników, ale oddał ich ojczyznę w sowiecką niewolę. Dlaczego więc ulica Dundasa  ma zniknąć z mapy Toronto, a ulica Winstona Churchilla w Mississaudze, największym skupisku Polonii w Kanadzie, pozostać.

„Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”. Te słowa Churchilla są powszechnie znane, ale to my sami stworzyliśmy mit, że chodzi tu o polskich lotników. Jest to nieprawdą, bo zostały wypowiedziane zanim jeszcze dywiziony 300+ rozpoczęły bitwę o Anglię. Jednak są jak najbardziej prawdziwe, bo to nielicznym brytyjskim politykom, tak wielu Polaków zawdzięczało tak wiele cierpień.

Czy damy radę wykorzystać tą spiralę szaleństwa, aby choć trochę zadośćuczynić bohaterom spirali zwycięstwa. Może polski radny mógłby złożyć wniosek o zmianę nazwy tej ulicy. Tylko, że go nie mamy. Parę lat temu mieliśmy szansę aby mieć w ratuszu Mississaugi pierwszego przedstawiciela Polonii. Niestety w wyścigu wyborczym nogę mu podłożył ówczesny proboszcz parafii, na terenie której teraz stoi pomnik, ten pomnik. Nie zdziwmy się jak ktoś kiedyś wystąpi z wnioskiem o usunięcie z nazwy Polskiego Centrum Kultury imienia Jana Pawła II. Jednak musimy się pośpieszyć, bo taki wniosek został już złożony przez przedstawicieli Kurdów, za zbrodnie wojenne Churchilla jeszcze przed II wojną. Mamy w Toronto konsulat Rzeczypospolitej i wiele organizacji polonijnych. Teraz w Ontario będziemy mieli nawet miesiąc dziedzictwa polskiego. Tylko dlaczego w maju? Chyba, że chodzi tu o majówki, bo tak pierwszy jak i trzeci maja są jednak symbolami upadku Rzeczypospolitej. Pierwszy wprawdzie nie z naszej winy, ale trzeci już tylko z naszej. 8 maja to pamiątka, że Imperium „with a little help from friends” wprawdzie zwyciężyło, ale polskim przyjaciołom zmieniono tylko okupanta. Ponadto ten miesiąc, tak jak ten pomnik sami sobie załatwiliśmy i nikt spoza kółek parafialno-polonijnych nie bedzie nawet o tym wiedział. Jednak  w kraju wielokulturowym  o to przede wszystkim chodzi, aby ci inni dowiedzieli sie o nas. Jednak nasi „politycy” pojmują to inaczej. W konsulacie RP  na obchodach rocznicy Solidarności włączono piosenkę „Skorpionsów”, a niedawno dla wojska polskiego zadeły tam szkockie dudy.  Może Duda się odwdzięczy i na klapie coś zabrzęczy. Wiemy,  że Polacy swój język mają, tylko czy potrafimy goużyć  teraz? Chociaż mało to prawdopodobne, to wtedy naszym dywizjonom też nie dawano większych szans, a jednak dali radę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *