Led Zeppelin, Kabareton, Weekend czyli kultura i chałtura w Polskim Centrum Kultury
14 lutego 2013
Czy to cuda w Brampton pomogły Wasie?
1 kwietnia 2013
Led Zeppelin, Kabareton, Weekend czyli kultura i chałtura w Polskim Centrum Kultury
14 lutego 2013
Czy to cuda w Brampton pomogły Wasie?
1 kwietnia 2013

Zdradzeni o świcie czyli tajemnice „Tajemnicy Westerplatte”

Kanadyjska premiera tego filmu odbyła się 23 lutego o godzinie 12:30 w kinie na przedmieściach Toronto. Czekaliśmy wyjątkowo długo, bo przeniesienie na ekran jednego dnia akcji trwało tu prawie rok, ale mieliśmy za to wreszcie poznać tajemnice Westerplatte. Dla filmowców, którzy je już znali, jedyną tajemnicą mogło być przyjęcie filmu przez widzów. Zacznijmy więc od ich spotkania z polonijną publicznością, które odbyło się tuż po premierowej projekcji. Trochę bezsensownie było prowadzone w dwóch językach, bo sądząc po bardzo niskim stężeniu woni popkornu, w kinie obecni byli raczej wyłącznie Polacy. Dla pierwszego widza, który wyraził o filmie swoją opinię, sprawił on wrażenie jakby zrobili go Niemcy.  W tym momencie reakcja sporej części widowni zaczęła przypominać tą ze spotkania posła Antoniego w gminnym ośrodku kultury, kiedy nie okazano odrobiny kultury na dość rzeczowe pytanie. Nie popisała się nią także prowadząca spotkanie polonijna dziennikarka, która w pierwszej chwili wypowiedź widza próbowała nawet zignorować. Prawdą jest, że film od początku uważany był jako antypolski ze względu na dość kontrowersyjne pomysły reżysera.  Po projekcji widzowie z pewnością odetchnęli z ulgą, że nie było aż tak źle. Polscy żołnierze nie zostali przedstawieni w nim jako banda pijaków oddających mocz na portret marszałka Polski. Owszem wódkę pito, ale bardzo umiarkowanie, a Rydza-Śmigłego zastąpiono plakatem propagandowym. Jakie więc były te tajemnice i czy na ich podstawie widz mógł odnieść takie właśnie wrażenie? Chyba najważniejszą  z nich poznaje dowódca Westerplatte już na samym początku, kiedy to jego przełożony w największej tajemnicy informuje go, że mający przyjść im z pomocą oddział został wycofany, ale oni mają się bronić wielokrotnie dłużej niż zakładano. Żołnierze oczywiście tajemnicy tej nie poznali i czekając na posiłki bronili się dzielnie. Jednak przedstawione w filmie sceny niemieckich ataków przypominały trochę harcerskie podchody. Lecz to jest właśnie kolejna tajemnica, bo jak powiedzieli goście z Polski tak właśnie wtedy to wyglądało naprawdę, bo ataki przeprowadzane były przez małe grupki Niemców podpływających łodzią z pancernika. Czyli mówiąc wprost, oddział majora Sucharskiego skazano na pewną zagładę, w obronie nie mającej żadnego militarnego znaczenia placówki, co nie przedstawia jednak polskiego dowództwa w najlepszym świetle. W takiej sytuacji  załamanie dowódcy, które nie było zresztą dla historyków tajemnicą  jest jak najbardziej zrozumiałe.  O kolejnej tajemnicy czyli egzekucji własnych żołnierzy, historycy nic nie wiedzieli, bo wymyślił ją sobie reżyser Paweł Chochlew. Podobno pasowała mu do sceny zamoczenia plakatu „silni, zwarci, gotowi” w  odreagowaniu na zabicie swoich kolegów. Obrońcy Westerplatte słuchając komunikatów o posuwaniu się wojsk niemieckich i tak już wiedzieli, że Polska nie była ani silna, ani zwarta, ani gotowa, lecz wymyślona scena porównuje polską armię do sowieckiej, gdzie strzelanie do swoich było często praktykowane. Tym bardziej, że ci żołnierze nie zrobili nic co mogłoby usprawiedliwić ich zamordowanie. Chociaż po paru dniach stracono złudzenie na odsiecz polską, to ciągle czekano na pomoc zachodnich sojuszników. Każdy pojawiający się w oddali okręt czy samolot był nadzieją, że ona nadchodzi. Niestety, o świcie 1 września oni sami zostali zdradzeni przez dowództwo, a Polska przez Francję i Anglię. Film ten był doskonałą okazją do przypomnienia dzisiejszym unijnym partnerom tamtych wydarzeń. Tym bardziej ,że szczególnie Anglicy sami nie bardzo chcą pamiętać o naszych zasługach w obronie ich ojczyzny. Problem tylko w tym, że musiałby powstać film, który nadawałby się do dystrybucji poza Polską.  Niestety, ale ten wyrażnie odbiega od tego co można byłoby nazwać dobrym kinem. Tajemnicę, już nie Westerplatte ale realizatorów stanowi jego kręcenie w dość kosztownej technice trójwymiarowej, której jakość nie tylko pozostawia wiele do życzenia, ale wręcz pogarsza odbiór fimu, sprawiając czasami wrażenie jakbyśmy oglądali komiks lub grę komputerową. Jedno z ostatnich pytań na spotkaniu z publicznością dotyczyło dość dziwacznego zakończenia filmu. Widz był zdziwiony, że nie podano jak to bywa z reguły w historycznych produkcjach, danych o choćby siłach i stratach po obu stronach. Tajemnicę tą zdradził producent Jacek Samojłowicz oświadczając, że straty po polskiej stronie były zbyt małe, czyli jakby nie było się czym chwalić, a ponadto Niemcy podawali inne dane i mogliby mieć pretensje (?!). Małe, bo Niemcy nie nacierali zbyt mocno, czy też dlatego,że polscy żołnierze dobrze walczyli? Brak czasu nie pozwolił na dyskusję, ale może i dobrze bo to jest ten sam pan, który wyprodukował największy chyba gniot w historii polskiej kinematografii „Kac Wawa”, a tym którzy to „dzieło” krytykowali  groził procesami.  Oczywiście w filmie fabularnym reżyser ma prawo wprowadzać wątki fikcyjne dla osiągnięcia zamierzonego celu. Pytanie tylko jaki cel chce osiągnąć. Obrona Westerplatte jest dla nas jednym z pomnikowych wydarzeń II wojny światowej. Kiedy pojawia się szansa na przypomnienie tamtych legendarnych przecież wydarzeń, również nowym pokoleniom, otrzymujemy film o bezsensownej walce pod nieodpowiedzialnym dowództwem, czyli niestety tak jakby może chcieli nakręcić to właśnie Niemcy. Oczywiście nie wszyscy tak uważają, bo spotkać można opinię również w polonijnej prasie, że oto bohaterowie zostali przedstawieni tu w nowym, ludzkim świetle. Bo w czasach PRL-u filmowany świat był czarno-biały (nie chodzi tu oczywiście o kolory), a Amerykanie w „Deer Hunter” dawno już pokazali gorzką prawdę o wojnie. Ponadto w Polsce mieliśmy jeszcze szmalcowników i morderców swoich sąsiadów. Chociaż trudno się z tym nie zgodzić, ale tak naprawdę jeszcze trudniej zgodzić. Przede wszystkim czy jest w ogóle jakiś bohater, który po wyciągnięciu wszystkich jego słabości i przedstwieniu w tym „nowym, ludzkim świetle”, byłby w dalszym ciągu postacią do naśladowania? Największymi mistrzami w czarno-białym przedstawianiu świata są akurat Amerykanie. W PRL twórcy mogli sobie pozwolić tylko na tyle ile pozwoliła im cenzura. Bezsensowny jest też przykład filmu o wietnamskiej wojnie. Tamta była w Ameryce znienawidzona i na znak protestu przeciwko niej palono tam nie wietnamskie czy sowieckie flagi, ale właśnie amerykańskie. Dla nas wrzesień 1939 jest czasem bohaterskiej obrony niedawno co odzyskanej ojczyzny. My mamy Westerplatte oni Pearl Harbour, ale żaden amerykański reżyser nie pozwoliły sobie lub może nawet nie pozwolonoby jemu, żeby ktoś w Ameryce mógł mieć wątpliwości czy filmu o japońskim ataku nie kręcili czasami Japończycy. Chociaż Amerykanie czy Francuzi popełnili dużo większe grzechy w stosunku do Żydów to przede wszystkim dzięki Polakom lub ściślej mówiąc, osobom posiadającym polskie obywatelstwo, na liście winnych Holokaustu Polacy chyba już przegonili Niemców. Jaka cenzura każe właśnie teraz przedstawiać wszystko w taki „czarno-biały” sposób? W dodatku rzadko kiedy bierze się pod uwagę realia tych okrutnych sąsiedzkich wydarzeń. Chociaż powstały i ciągle powstają filmy czy książki o pokłosiu polskich sąsiadów, to pokłosie żydowskich funkcjonariuszy bezpieki jest ciągle przemilczane, a przecież oni też byli sąsiadami. Chociaż nasza historia obfituje przede wszystkim w bohaterskie klęski, jednak my nie potrafimy nawet największych zwycięstw wykorzystać do promocji Polski w świecie. Do ekranizacji jednego z najbardziej chwalebnych, czyli bitwy pod Wiedniem zabierano się latami, aż zrobili to Włosi. Film, przy którym każdy pogardzany spaghetti western to prawdziwe arcydzieło, stanowi kpinę z tego wydarzenia podpartą w dodatku beznadziejną grą zatrudnionych tam polskich aktorów. Z „cudu na Wisłą” wydawałoby się doświadczony przecież reżyser, zrobił kiepski romans klasy B, ale w 3D. Może dlatego ciągle tylko my wiemy, że bitwa tamta uratowała Europę przed sowieckim najazdem. W mniej odległej historii wierzymy, że to „Solidarność” trochę z pomocą Papieża Polaka obaliła komunizm. Aż się prosiło tu o kontynuację świetnych przecież filmów powstałych za czasów PRL :„Człowieka z marmuru” i „Człowieka z żelaza”. Mało prawdopodobnym jest, że Wajda nie chciał lub nie potrafiłby tego zrobić. Raczej wszedł w „układ” , który w obecnych czasach jest dużo skuteczniejszy od cenzury. W końcu sierpień 1980 po swojemu przedstawili Niemcy w filmie „Strajk” gdzie raczej żaden z nich nie miał powodu powiedzieć, że wygląda on tak jakby nakręciliby go Polacy. Co pozostało nam jeszcze do sknocenia? Powstanie Warszawkie? Bitwa o Monte Casino? Oczwiście chociaż jedno to klęska, a drugie zwycięstwio to w ocenie historyków jedno i drugie nie miało większego sensu i zupełnie niepotrzebnie poświęcono tam życie setek tysięcy Polaków. Tylko, że błedy na górze nie odbierają tym ludziom bohaterstwa. Chyba, że ktoś pokaże to w „nowym, ludzkim świetle”. W dzisiejszym świecie od dawna film zastąpił podręcznik historii. Raczej wątpliwe abyśmy my, wychowani także na amerykańskich westernach, chcieli oglądać ten dziki zachód w nowym, ludzkim świetle. Tym bardziej, że to światło czym dalej tym jest słabsze i wcale nie ma gwarancji, że oświetli tylko samą prawdę. Filmy historyczne mają to do siebie, że bardzo rzadko powstaje ich kilka na taki sam temat. Kto pierwszy to zrobi, taka wersja pozostaje na długo. Miejmy nadzieję, że nikt też nie wpadnie na pomysł rzucania tego „nowego światła” na taką naszą świętość, jaką jest obrona Częstochowy. Czy prawda, że Szwedzi wtedy stamtąd ze względów politycznych sami się wycofali, jest tak naprawdę nam teraz potrzebna? Znają ją historycy i nie jest to żadną tajemnicą, ale patriotyczny film, nawet trochę przypudrowany podobnie jak patriotyczna pieśń ma także podnosić ducha w narodzie, a nie go zabijać. Chyba, że ktoś robi to celowo, albo inaczej nie potrafi. My z pieśniami też mamy problem. W ostatnich scenach „Tajemnicy Westerplatte” żołnierze już po kapitulacji zaczynają śpiewać polski hymn, czyli także o tym, że „dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy”.  Przecież Bonaparte jest symbolem klęski, a ponado był zdrajcą Polski. Kiedy car Aleksander I chciał przywrócić ją niepodległą, to  właśnie Bonaparte to zawetował, mówiąc: „obaczę, jeśli Polacy są godni być narodem”. Dlatego utworzono Księstwo nie Polskie tylko Warszawskie, bo sam Bonaparte nie chciał aby jego nazwa nawiązywała do tradycji państwa polskiego. Niestety, ale nieodrobione lekcje z historii najczęściej powodują, że musimy zdawać z niej powtórkę. I tak się stało ponad sto lat poźniej kiedy to rodacy Bonapartego o świcie 1 września znów nas zdradzili. Czy musimy zmieniać więc hymn i wygrzebywać z popiołów historii wszystkie jej tajemnice? Raczej nie, wystarczy uważać aby nie grzebali w nich  tacy jak na przykład Chochlew, przypomniający w tym rozgrzebywaniu historii raczej kurę niż archeologa.

dla prawda.ca
Krzysztof Sapiński
Toronto 17 marca 2013

PS

Wygląda na to, że ten widz z popremierowego spotkania nie był pierwszym kto nabrał pewnych podejrzeń, bo sam organizator kanadyjskiej premiery mógł coś o tym wiedzieć wcześniej. Dyskretny tego kod został zawarty na biletach wstępu. Orginalny tytuł „Tajemnica Westerplatte” został zamieniony na Tajemnice i wcale nie Westerplatte, bo na bilecie jak widać widnieje podobna lecz inna nazwa. Najważniejszym jednak dowodem może być to, że napis wydrukowano ulubionym przez Niemców gotykiem! To oczywiście pół żartem, lecz tak na serio, wśród osób zajmujących się sprowadzaniem do nas polskiej kultury znajdują się też tacy, którzy każdą krytykę firmowanego przez nich spektaklu, koncertu lub filmu odbierają  jako atak na ich osobę. Przyzwyczajeni są do tego, że polonijne media drukujące reklamy od nich, raczej nigdy nie odważają się na słowa krytyki, chociaż często podważają  tym samym swoją wiarygodność. Wśród Polonii kanadyjskiej najbardziej czułym na tym punkcie jest Zbigniew Świderski z Pegaz Art Production. Niejednokrotnie prawda.ca spotkała się z dość nieprzyjemnymi reakcjami na zamieszczne, obiektywne komentarze dotyczące oferty Pegaza. Niestety dowodzi to niezrozumienia wykonywanej przez niego pracy. Tak jak sklep Starsky w bardzo ograniczonym stopniu może odpowiadać za smak sprzedawanej tam czekolady, tak agencja Pegaz nie jest całkowicie odpowiedzialna za poziom sprowadzanych spektakli. Tym bardziej, że prawie wszystkie goszczą u nas jakby po drodze z Nowego Jorku do Chicago. W przypadku filmu „Tajemnica Westerplatte” Pegazowi należą się przede wszystkim słowa uznania za zorganizowanie kanadyjskiej premiery w tak krótkim czasie po polskiej. Dzięki temu mógł powstać również powyższy tekst. Ponieważ akurat w dniu jego publikacji 17 marca, wypadają imieniny Zbigniewa, życzymy solenizatowi Zbyszkowi Świderskiemu aby wreszcie zaczął w nowym, ludzkim świetle prowadzić swoją bardzo pożyteczną przecież działalność impresaryjną.

16 Comments

  1. Marek pisze:

    że też zawsze znajda sie tacy, którzy z uporem maniaka bedą niszczyć nasze legendy i do tego są z tego dumni. Żałosne

  2. Marcin pisze:

    Recenzja pana Krzysztofa była wyborowa. Pan Marek też ma rację. Niech sobie takie filmy powstają, ale naipierw powinny powstać remakes polskich legend. Tych „od pokrzepienia krwi” jak mawiał Sienkiewicz. Inna rzecz, że kto to ma robić? Hoffman już zgwałcił Ogniem i Mieczem. Wajda to stary aparatczyk i oportunista. „Lotnej” nigdy mu nie wybaczę. Polansky miał szansę się w moich oczach rehabilitować przy kręceniu „Pianisty”. Kunszt ma swietny, ale nie nakręcił kluczowych scen z książki Szpilmana ukazujących okrucieństwo żydowskich pobratyńców. Ci starzy są do bani. Przebłyskiem był „Czarny Czwartek”, ale od tej pory widać znowu smród i ubóstwo. Musimy poczekać aż Polska stanie się modna w Hollywood. Ale prędzej swinie zaczną latać….

  3. andrzej pisze:

    Nie byłem na filmie ale słuchałem relacji moich przyjaciół .Film był wzruszajacy do tego stopnia,że wielu ludzi popłyneły łzy.Wiem także,że ekipa filmowa ze scenarzystą włacznie korzystała z archiwum Schelswick Holsztein i innych dostępnych źródeł niemieckich .W pkresie PRL-u osoba por.Dąbrowskiego nie pasowała do wizerunku ustroju gdyż był szlachcicem .Major Sucharski pochodził z chłopów więc jego sylwetka odpowiadała realiom socjalizmu.Zgadzam się,że oddawanie moczu czy podobne czynności fizjologiczne nie powinny być eksponowane ,gdyż na filmie nie są to istotne sceny chodźby dlatego,że są oczywiste.I w filmotece światowej nie widzialem/nwet na trillerach wojennych/żeby pokazano żolnierzy w jaki sposób sie załatwiali.Jeżeli reżyser pokazuje takie sceny a druga osoba je zmienia bo miał być to portret Rydza Śmigłego/ to odnoszę wrażenie,że ekipie brakowało koncepcji filmu i zatykali dziury takimi „wsadami”

  4. Marcin pisze:

    @Andrzej
    Czytałem kilka recenzji i większosć pokrywa się z tym co pan Krzysztof napisał. Wstrzymam się od ostatecznego osądu dopóki sam go nie zobaczę. Ludzie w dzisiejszych czasach łzawią na zawołanie. Po Ogniem i Mieczem Hoffmana cała sala wstała i biła brawa jak foki w cyrku na znak tresera. Mnie to upewniło w tym, że większosć nie miała tej powiesci w ręku.

  5. Zbyszek pisze:

    Gdy w 2008 roku pomysłodawcy nowej wersji filmu o obrońcach Westerplatte ogłosili, ze dotarli do nowych, wiarygodnych źródeł historycznych i w oparciu o nie, zamierzają opowiedzieć prawdę o tamtych dramatycznych wydarzeniach, powiało nadzieja, ze powoli do naszej narodowej, mocno zmitologizowanej świadomości dociera racjonalnośc.
    Przed rozpoczęciem zdjęć nastroje całej ekipy były znakomite, eksperci z branży filmowej bardzo pozytywnie ocenili scenariusz, znani aktorzy ustawili się w kolejce po role, a sponsorzy, także państwowi, zadeklarowali poważne finansowe wsparcie. I nagle jak grom z jasnego nieba spadła na nich krytyka historyków prezydenta Kaczyńskiego, szybko podchwycona przez polityków, zarzucających twórcom filmu szkalowanie wrześniowych bohaterów, co ruszyło lawinę nieszczęść. Sponsorzy przykrecili kurek z pieniędzmi, z głównej roli zrezygnował polski Rambo – B. Linda co zatrzymało prace nad filmem na ponad dwa lata. Trzeba pogratulować mało znanemu dotąd reżyserowi wytrwałości w dążeniu do celu, nie załamał się tymi niepowodzeniami, uzupełnił obsadę, przekonał paru sponsorów, ale niestety wyciął ze scenariusza wszystkie drażniące opiniotwórczych historyków sceny i dzięki temu z trudem ukończył film. Z tym, ze po upływie tak długiego czasu, ucichł medialny rozgłos towarzyszący powstawaniu filmu i jego premiera przeszła bez echa. Znaczących krytyków film na kolana nie powalil, a i krajowi widzowie wychodzili z kin częściej rozczarowani niż poruszeni. Sam filmu nie widziałem, właśnie zniechęcony interwencja polityków i historyków w obronie naszych historycznych świętości. Jeżeli będziemy wymuszać na tworcach filmowych przestrzegania historycznej poprawności to nie tylko my, ale i nasi wnukowie bedą zyc w iluzji, ze nasze wszystkie historyczne klęski mniej świadczą o polskich słabościach, a wiecej o bohaterstwie i szlachetnosci,wiec w rezultacie przegrywalismy, przegrywamy i będziemy bohatersko przegrywac bitwy, wojny, mecze piłkarskie itp…

  6. Marek pisze:

    mam coraz większą ochotę zobaczyć ten film

  7. piotr pisze:

    Przeważnie jeżeli recenzje są pozytywne i negatywne ma się ochotę
    porównac je ze swoim zdaniem. Ja film widziałem i zgadzam sie bardziej
    z tym co napisał pan Krzysztof. Poszedłem bo przeczytłem recenzję
    pani Bonikowskiej w Gazecie, nie znają jeszcze tej z Prawdy. Po obejrzeniu filmu poczułem sie przez Gazetę oszukany. Widać że
    pan Krzysztof wykorzystuje wiele przykładów przytoczonych przez
    Bonikowską chociaż nie mówi tego wprost. Wiadomo środowisko polonijne jest zbyt małe i unikające wzajemnej krytyki. Gratulacje za
    zyczenia imienininow dla pana Świderskiego. Pan ten jest znany w Polonii nie tylko ze sprowadzania artystów ale również z dość podłego
    charakteru. Myślę że czas aby powtało jakieś polonijne „Uwarzam Rze”
    bo od czytania Gazety czy Gońca można dostać nudności.

  8. Marcin pisze:

    Panie Piotrze znowu się podpisuję, tym razem pod ostatnim zdaniem.

  9. andrzej pisze:

    Do pana Piotra.Panie Piotrze Pan chyba nie wziął pod uwagę tutejszego systemu sądowego.Tej dziwnej jurysdykcji,archaicznej w prawie i jego egzekwowania.Tak gazeta jak i goniec były juz pozywane do sądu o odszkodowania za rzekome zniesławienie.Jeżeli Pan wyda wolną w myslach i wydarzeniach gazetę to musi Pan mieć odłożone pół bańki na adwokatów.Jeżeli ja napiszę,żę pan Xiński zgarnął łapówkę za sprzedaż jednego z Parków polskich to ten pan pozwie mnie do sądu o zniesławienie,mimo,że są zeznania świadków i fakt przyjęcia łapówy z przetargu.Niestety mialem już takie wydarzenie.Jeżeli zacznie Pan rozwijać temat o etnocetryźmie żydów to spodziewaj sie Pan wizyty przedstawicieli loży Bi …….lub Kongresu Żydowskiego z groźbami zamknięcia kredytów bankowych i innych reperkusjach./ Gazeta,Gazeta za felietony księdza Kurdybelskiego „Żydzi w państwie polskim” doświadczyła tego wydarzenia.Piotrze,”Uważam Że” może pan wydawać na Kajmanach albo na wyspie Wielkanocnej czy Galapagos ale nigdy tam gdzie mieszka chociażby jeden żyd.

  10. Hermes2013 pisze:

    Dlaczego nic nie piszemy o wydarzeniu na skalę światową.Wybór papieża Franciszka.? Jak mi wiadomo z przecieków watykańskich to o.o Franciszek bez Kałacha nie da rady okiełznać te skorumpowane towarzystwo.Zgadzają mi się cegiełki już ułozone w solidny mur masoński.Jezuici są silniejszy od Iluminatów a ich wywiad i organizacja najpotężniejsza na świecie.Zresztą przejeli tradycje Templariuszy.Franciszek jest generałem zakonu na amerykę południową.Prawdopodobnie przekaże komuś swoje kompetencje.To na tyle.

  11. Hermes2013 pisze:

    Forumowicze! Przecież „Prawda” jest takim pismem a,la Że” Więc sie nie kłócić tylko pisać wszystko co leży na wątrobie.Oczywiście należy używać faktów a nie plotek.Wiem,że czytają nas nawet w Polsce.

  12. andrzej pisze:

    Czekam kiedy którys z „tfurców” zrobi film o polskich Termopilach.Bitwie pod Wizną.Gdyby nie „Sabaton” do dzisiaj bylibyśmy w niewiedzy o tej bitwie wyciętej z historii Polski przez komuchów i obecnie poskomuchów.Przypomnę nieco: W bitwie pod Wizną batalion polskiego wojska stawiał zacięty opór 40.000 armii niemieckiej wyposażonej w ciężką altyrelię,czołgi i lotnictwo.”Sabaton” tytuł jeden przeciwko czterdziestu.”

  13. Marcin pisze:

    Panie Andrzeju, system legalny musi być archaiczny, inaczej zmieniałby się natychmiastowo pod wpływem mód i jak to jest w Polsce i w innych krajach afrykańskich, pod wpływem telefonów od Premiera. W przypadku Gazety Gazeta, jesli w ogóle wizyta od B’nai Brith miała miejsce, to taka wizyta nie jest od razy wyrokiem sądu. Dlatego przypisywanie wycofania się Gazety z drukowania tego czy tamtego, kanadyjskiemu systemowi sprawiedliwosci jest dosć sporym naciągnięciem. Zniesławienie musieliby udowodnić w sądzie. Rzecz w tym, że taka sprawa sądowa zrujnowałaby niszową gazetę samymi kosztami zanim ona byłaby w stanie udowodnić swoją niewinnosć. Anti Defemation League i B’Nai brith doskonale o tym wiedzą i dlatego taktyka przynosi im zazwyczaj sukces. . W Kanadzie sądy są niezależne i oparte na konstytucji i kodzie prawnym. Dlaczego kiedy panowała partia liberalna a w Ontario socjalisci, wprowadzono istnie stalinowskie komisje i trybunały Praw Człowieka? Własnie dlatego, że podanie kogos do sądu o zniesławienie nie było takie proste jak pan mysli. Nota bene historia z Gazetą jest sprzed powstania trybunałów. Obecnie rzeczywiscie każdy baran może zaskarżyć do trybunału, który jest bezwstydnie polityczną instytucją, gdzie decyzje podejmowane są według mało sprecyzowanego widzimisie najczęsciej byłej/byłego przegranego polityka, który nie może pochwalić się prawnym wykształceniem, ani prawną praktyką.

  14. Marcin pisze:

    Hermesie, dlaczego nic nie piszemy o wyborze nowego papierza? Widocznie niektórych to mało obchodzi, a mnie naprzykład w ogóle. Bardziej interesujący jest temat wybudowania za krótkich przystanków dla nowych tramwajów na St. Clair.

  15. Marcin pisze:

    Panie Andrzeju, chyba lepiej, żeby „tfurcy” nie robili jednak filmu o tej obronie. Lepiej niech tfurcy zostaną przy wulgarnych komediach i cierpętniczych dramatach. Natomiast smutno mi jest z powodu, że pan dowiedział się o Wiznie dopiero od fetyszystów wojennych z Sabatonu. Zanim pan wpadnie w manię gloryfikowania tej grupy, chciałbym zauważyć, że napisali także utwór o bohaterach z Armi Czerwonej i z Wehrmachtu. To jest typ, który nigdy nie był w wojsku, a którego wojsko seksualnie podnieca.

  16. hermes2012 pisze:

    O.K.mister Marcin.Taka ich rola pisać piosenki o bohaterach wszystkich armii.Polacy na bohaterstwo nie otrzymali statusu wyłaczności.”Sabaton” wybrał taki temat i rolę i to jest prawo artysty do wyrażania swpich uczuć.Ale są pierwszym niepolskim zespolem,ktorzy gloryfikują nie tylko bitwę pod Wizną ,ale Powstanie Warszawskie również.Proszę mi wskazać jeden zespół lub jednego wykonawcę,ktory napisał piosenkę o heroiźmie Polaków.Np. piosenka „Czerwone Maki ” powstala w okresie wojny.A czy sa podobne?Współczesne?Nie ma.Bravo zespół Sabaton i dziękuję im za tą kompozycję./nie przepadalem za zespołami Heavy metalowymi teraz mam cieplejsze zdanie i opinię/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *