„Pracujący w polskich programach(…) żeby zaoszczędzić chociaż parę dolarów parkowali spory kawałek od budynku stacji i szli na piechotę przez rejony nie bardzo bezpieczne” (Gazeta z dnia 20 lipca 2012). Chociaż wygląda to na reportaż o polskiej placówce gdzieś w Bagdadzie lecz fragment ten pochodzi z informacji o likwidacji nadawanych przez torontońską telewizję OMNI polskojęzycznych programów „Z Ukosa” i „Na Luzie”. Wydawać by się mogło, że pracownicy ci odetchną wreszcie z ulgą bo nie będą musieli się już narażać wykonując pracę za wynagrodzenie nie wystarczające nawet na godne parkowanie. Nic bardziej błędnego bo rozpacz wśród nich wydaje się być większa niż wśród widzów tych programów. Czyżby powodem był tak wielki patriotyzm? Sprawa ta obudziła nawet starszyzny różnych polonijnych kongresów bo to jednak dość dobra okazja by się przypomnieć, że są. Jednak gdy spojrzymy na to trochę z ukosa i potraktujemy wszystko bez narodowych emocji, tak zupełnie na luzie to nasuwa się pytanie czy te programy są nam w ogóle potrzebne, przynajmiej w takiej formie. Z anteny czy raczej kabla zostały zdjęte nie tylko polskojęzyczne programy, a powodem tej decyzji były względy oszczędnościowe. Sprawa w końcu dotyczy telewizji komercyjnej, która zarabia na reklamach. Przypomnijmy sobie ile polskich biznesów tam się reklamowało. Jeżeli w programie przeznaczonym dla określonej grupy widzów nikt z tej grupy nie wykupuje tam reklamy to prawdopodobnie dlatego iż uważa, że nikt tego nie ogląda. A jak nikt nie ogląda to po co nadawać. Rozumowanie niestety ale jednak dość logiczne. Czy kopiowanie tam wiadomości z TV Polonia i Telekspresu miało sens? Wbrew pozorom miało, bo programy te oglądali w większości ludzie lepiej rozumiejący język polski i nie używający internetu. Do nich podchodzono tam jednak na zupełnym luzie, bo reporteka Anna Piszczkiewicz przeważnie nie rozmawiała po polsku nawet z Polakami. Chociaż trzeba przyznać, że zdarzały się tam też profesionalnie przygotowane i ciekawe reportaże, jak na przykład te przygotowywane przez Irminę Somers. Czasami bardzo z ukosa potrafiono tam ocenić wydarzenia mające miejsce gdzieś daleko, ale całkowicie ignorowano to co się działo blisko, wśród Polonii. Dobrym przykładem jest tu próba likwidacji historycznej polskiej parafii przez polskich księży z zakonu Oblatów. Na jednej z patriotycznych uroczystości poproszono obecną tam ekipę telewizyjną o możliwość wypowiedzenia się tej sprawie. „Nie możemy się niestety zajmować tą sprawą”, usłyszano w odpowiedzi. Oczywiście jest to jak najbardziej zrozumiałe bo sytuację gdzieś tam daleko oceniał przeważnie znajomy realizatorów niekoniecznie mający pojęcie o tym co mówi. Natomiast ktoś kto miał pojęcie o tym co się dzieje w Polonii mógł jakichś znajomych urazić. Podobna zresztą sytuacja panuje w polonijnych programach radiowych. A było przecież kiedyś Polskie Radio Toronto prowadzone przez Marka Popowicza-Watrę, które nie bało się poruszać nawet drażliwych polonijnych spraw. Teraz tą nazwę zapożyczyła sobie audycja nadająca z Oakville a mająca biuro w Mississaudze. Jaki to ma (geograficzny) sens? Chyba tylko taki, że używana zamiennie nazwa Radio 7, coraz bardziej jednak kojarzy się słuchaczom z ilością przysłowiowych boleści. Oczywiście nie brakuje też zwoleników mediów nijakich, czyli ograniczających się do reklam i disco bez wspominania o różnych, ogólnie mówiąc wypaczeniach zdarzających się w polonijnym środowisku. Tylko niestety wypaczenia te przeważnie występują wtedy gdy ci co je robią mają pewność, że nikt ich w żadnych mediach nie zdemaskuje.
Sprawda traktowania obywateli polskich w torontońskim konsulacie RP po publikacjach w prawda.ca i tygodniku Goniec nabrała sporego rozgłosu. Polonia jest zgodna co do tego, że trzeba z tym skończyć ale jednocześnie podzielona w sprawie jak to zrobić. Organizacje religijne i starsza emigracja uważają, że jedynym sposobem na wypędzenie ducha PRL-u są egzorcyzmy. Podobno trwają nawet już poszukiwania odpowiedniego egzorcysty. Przedstawiciele organizacji polonijnych rozważają natomiast wystosowanie do konsula generalnego listu otwartego z postulatami zaprzestania dyskryminacji obywateli polskich za względu na miejsce zamieszkania. Z ciekawą inicjatywą wystąpiły organizacje młodzieżowe, które zaproponowały opracowanie aplikacji na iphona podobnej do tej informującej o kolejkach przy posterunkach naszej jedynej i nierozerwalnej granicy przyjaźni. Kalifornijscy programiści z Bombaju opracowali już nawet jej wstępny projekt (na zdjęciu obok). Niezbyt zadowolona mina w kolorze zielonym ma oznaczać, że oczekujący w piwnicy konsulatu petenci są zieloni ze złości, kolor zółty oznacza, że już żółć ich zalewa. Gdy na ekranie iphona pojawi się mina w kolorze czerwonym lepiej tam nie wchodzić bo duch PRL-u właśnie buszuje. Programiści stwierdzili też, że nie są w stanie wprowadzić ikon z miną zadowoloną, przynajmniej do czasu przeprowadzenia lustarcji wśród pracowników wydziału poszportowego. Opisany w poprzednim wydaniu przypadek dotyczył złożenia wniosku paszportowego. Wydawałoby się, że odebranie dokumentu podróżnego może zająć nam najwyżej parę minut. Niestety ale znamy przypadek jednego z czytelników, który podchodził do tego aż cztery razy. Jak widać konsulat nie organizuje swoim pracownikom wyjazdów do innych tego typu placówek by zobaczyli, że wydawanie dokumentów odbywa się w oddzielnym okienku. Na pytanie dlaczego trzeba stać godzinami w kolejce razem z osobami składającymi wnioski, urzędniczka z pustego okienka oznajmiła, że przy odbiorze też trzeba pobrać odciski palców. Po co? by porównać je z tymi wcześniej pobranymi. Dlaczego, skoro gdzie indziej wysyłają paszporty pocztą? Bo tak tu już jest. Ale z tego pustego okienka też wystaje przecież taka „pobierarka”. Tak, ale są kłopoty z systemem. Zresztą kłopoty z systemem są tam pernamentne tylko, że może tu chodzić o całkiem inny system niż komputerowy. Za czwartym razem po ponadgodzinnym oczekiwaniu w kolejce, od osób przed nim stojących pobierano opłatę za wysłanie paszportów pocztą. Od niego rzeczywiście pobrano odciski jeszcze raz. Ale zaraz, czy od tamtych odciski pobierze listonosz?
Jakbyśmy się dowiedzieli że w jakiejś dajmy na to afgańskiej wiosce mułła odprawiał modły nad wielbłądami i rikszami pomyślelibyśmy jak płytka musi być tam ta ich religia. Podobnie mogliby tam pomysleć o nas na wiadomość, że proboszcz katolickiej parafii w Mississaudze święci samochody, rowery i motocykle. Pretensje podobno mają żeglarze, bo łodzie są pojazdem dla chrześcijaństwa bardziej zasłużonym niż jakieś rowery, a ponadto są coraz bardzej wśród Polonii popularne. Chociaż w innej znów religii każdy samochód można całkiem łatwo zamienić w łódź . Jak pobożny Żyd chce w czasie szabasu pojechać zakazanym wtedy samochodem wystarczy mu butelka wody włożona pod siedzenie by oszukać Boga, że porusza się dozwoloną wtedy łodzią. U nas sprawą nie bardzo jasną może być to czy nie popełnimy boskiej obrazy pożyczając taki poświęcony pojazd niewiernemu. Bo podobno obrazić Boga można bardzo łatwo i w tej właśnie sprawie do tego proboszcza od samochodów wystosował list otwarty opublikowany w 29 numerze tygodnika Goniec ktoś podpisany jako Tymoteusz Malutki. Apeluje w nim do księdza Błażejaka o zaprzestanie obrażania Boga poprzez podawanie komunii na stojąco. Zaiste malutka musi być jego wiara gdy myśli on o swoim Bogu jako istocie czepiającej się do takich rzeczy. Również malutka jest jego wiedza skoro nie wie, że adresat jego listu dopuścił się dużo większej obrazy Boga usiłując zlikwidować najstarszy polski dom Boży w Toronto. Wtedy to właśnie zdesperowani parafianie nazwali jego i paru innych głuchych na ich prośby i apele księży pancerniakami. Może to właśnie stało się przyczyną tego święcenia pojazdów mechanicznych. Przydałby się w Polonii jakiś Tymoteusz Wielki, który na drzwiach kościołów przybiłby odezwę wzywającą do zaprzestania ośmieszania wiary chrześcijańskiej poprzez happeningi z pojazdami czy też odprawiania mszy gdzieś przy polowej budce z piwem na polonijnych piknikach.
Może ustawa ACTA przeciwko wprowadzeniu której protestowano w wielu krajach miała swoje wady ale pomogła uświadomić, że pojęcie kradzieży nie odnosi się tylko do zawłaszczenia dóbr materialnych lecz także do obszaru tak zwanej własności intelektualnej. Pojęcie to nie ogranicza się tylko do nielegalnego kopiowania płyt lecz także do nieuprawnionego wykorzystania cudzych projektów czy pomysłów. Na pewno spotkał się z tym każdy kto zajmuje się projektowaniem, szczególnie grafiki użytkowej. Klient prosi o kopię projektu w celu z kimś tam konsultacji a projektant przeważnie przypadkowo odkrywa, że jego pomysł został zrealizowany bez jego wiedzy i oczywiście zapłaty czy choćby podziękowania. Tego rodzaju kradzieże zdarzają się oczywiście także wśród polonijnych biznesów. Jedna z firm udostępniła nam swoje akta, z których wynika, że akty naruszenia ustawy ACTA można zobaczyć w pobliżu sklepów Starsky I i Starsky II.
Po uchwale o likwidacji w Toronto reklamówek, przyszedł czas na gangsterów. W reakcji na ostanie strzelaniny burmistrz Ford polecił gangom aby wynieśli się z miasta. Nie będzie więc już boom boom na ulicach, za to zanosi się na prawdziwy boom w branży przeprowadzek. Wprawdzie urząd imigracyjny na pewno zaraz zadba o uzupełnieni vacatów ale to jest już szczebel federalny gdzie Ford jest raczej bezsilny. To tak pół żartem ale na serio nie sposób zaprzeczyć, że Ford jest najlepszym burmistrzem od niepamiętnych czasów. Jednak obecnie każdy normalnie myślący człowiek ma ogromą liczbę „myślących inaczej” przeciwników. Stąd też biorą się mocno nagłaśniane nawet drobne gafy. Lecz mieszkańcy Toronto są mu wdzięczni za rozpędzenie innej bandy, bezczelnych miejskich śmieciarzy, terroryzująch miasto od lat. Tam gdzie ich miejsce zajęły firmy prywatne, mieszkańcy powoli i z niedowierzaniem przyzwyczajają się do tego, że śmieci z ich ulic są po prostu zabierane.
Sporo koncertów odbywa się w położonej 120 km od Toronto Orilli. Tamtejsze kasyno nie tylko posiada dobrą salę ale też przyciaga publiczność atrakcyjnymi cenami biletów, które są dużo niższe niż na podobne imprezy w Toronto. Tylko, że trzeba dojechać. Niedawno grupa polonijej młodzieży postanowiła wybrać się tam na koncert zespołu Grand Funk Railroad. Chociaż trudno w to uwierzyć ale są jeszcze w Polonii młodzi ludzie, dla których muzyka to nie Ich Troje czy Lady Gaga. Z dojazdem też nie było problemu bo jedna z nich posiada prawie nowiutkiego volkswagena. Przed samym wyjazdem z Toronto zauważyła, że nie świeci jeden z przednich refletorów. Tą drobną przecież sprawą nie uważała za koniecznie zawracać głowę autoryzowanym specom. Ponadto czasu było mało ,więc udała się do najbliższego polnijnego warszatu. Tu z przerażeniem obserwowała jak pan mechanik odkręca kolejne części aby po godzinie dostać się wreszcie do żarówki. Jeszcze tylko wizyta na stacji benzynowej i już można było wyruszyć w drogę. Ale jak tu zatankować gdy nie można otworzyć wlewu paliwa. Przycisk wewnątrz samochodu nie działa a wyłamanie pokrywy spowodowałoby uszkodzenie karoserii. Ani pracownicy stacji ani nawet mechanik z sąsiedniego warsztatu nie mieli pojęcia co w takiej sytuacji zrobić. Kiedy spojrzano na zegarki nie było już szans na dojazd na koncert. Zamiast „Grad Funk Railroad” mieli ale „grand fuckin Volkswagen”.
Kiedy czasami kupimy koszulę z pionową kieszenią lub innym dziwadłem możemy podejrzewać, że to fantazja przeważnie jednorodnych płciowo „dizajnerów”, którzy opanowali dzisiejszy świat mody, prześcigając się w tworzeniu różnych tego rodzaju dziwactw. Lecz trudno podejrzewać abyśmy podobną sytuację mieli w dużo poważniejszej branży jaką jest przemysł motoryzacyjny? Jednak efekty pracy samochodowych „dizajnerów” są takie, że chociaż większość marek jest bliźniaczo do siebie podobnych z zewnątrz, to zupełnie idiotycznych udziwnień wewnątrz jest tam całe mnóstwo. Kiedy w Orilli zaczynał się koncert młodzi ludzie przeglądali internet aby znaleźć sposób na otworzenie tego wlewu paliwa. Niewiarygodne ile tam znaleźli rozpaczliwych zapytań o pomoc w tej i wielu innych, do niedawna jeszcze najprostrzych sprawch. Przy okazji okazało się, że takie otwarcie wlewu paliwa jest prawie w każdym modelu VW inaczej rozwiązane. Następnego dnia volkswagen trafił do autoryzowanej stacji obsługi. Znalezienie przyczyny usterki wymagało „przenocowania” tam samochodu. Oczywiście dali samochód zastępczy, a na drugi dzień stwierdzili, że przyczyną było obluzowanie się jakiegoś kabelka. Mogło to być spowodowane podczas koniecznego do wymiany żarówki demontażu sporej części samochodu. Trudno jednak wymagać od mechanika geniuszu, który podpowiedziałby mu sprawdzenie czy po wymianie żarówki otwiera się wlew paliwa. Czy cytat z Dody mógłby to wszystko wyjaśnić? Raczej nie, bo nikt napruty winem i palący jakieś zioła nie jest aż tak perfidny. Bo nie ma tu najmniejszej wątpliwości, że chodzi tylko o to by z każdym drobiazgiem być zmuszonym udać się do dealera, dla którego gdy kończy się gwarancja zaczyna się eldordo. Licząc czas jaki był potrzebny tam do naprawy przecież dość śmiesznej usterki mogłoby to kosztować spoko kilkaset dolarów. Oczywiście przy zakupie samochodu nie otrzymamy ostrzeżenia aby nie oddalać się nim zbyt daleko od autoryzowanej stacji. Co by było gdyby zdarzenie takie miało miejsce gdzieś w nocy na odludziu. Tu już można mówić nie tylko o naciąganiu klienta lecz o narażaniu jego zdrowia i życia w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Dlatego przy zakupie samochodu dobrze jest sprawdzić czy będziemy mogli sobie sami poradzić w ważnych i tak niegdyś prostych sprawach jak wymiana zarówki, koła czy napełnienie baku. Jak sprzedawca zacznie kręcić, lepiej z zakupu zrezygnować.
Czasami w Toronto warunki mieszkaniowe w kamienicach czynszowych niewiele się różnią od tych w przedwojennej fabrycznej Łodzi. Jednak często aby takie obskurne mieszkanie wynająć właściciel kamienicy chce o lokatorze wiedzieć więcej niż bezpieka. Często też pomimo, że żąda dwa miesiące czynszu z góry przyszły lokator musi jeszcze przyprowadzić „żyrantów”. Trudno odmówić komuś znajomemu jeśli w dodatku niedawno tu przyjechał. Oczywiście z reguły nie informowani jesteśmy o konsekwencjach takiego podpisu uważając, że chodzi tylko o sam fakt wynajmu. No bo przecież sprawa jest tu prosta. Kamienicznik ma z góry opłacony czynsz a jak lokatorzy nie będą płacić to mieszkanie można im wypowiedzieć. Niestety bezczelność i pazerność właścicieli kamienicy przekracza wszelką przyzwoitość. Bo w przypadku gdy chcemy uwolnić się od tego cyrografu okazuje się to trudniejsze niż przeprowadzenie rozwodu. Przy okazji dowiadujemy się, że to my mamy pokrywać koszty nie tylko zaległych czynszów ale także ewentualnej eksmisji a nawet przeprowadzki. Czyż nie złoty to interes, do którego potrzebny jest tylko kredyt z banku no i jeszcze sporo bezczelności. Jeszcze lepszy interes robi się na wynajmie pomieszczeń biznesowych gdzie płacąc jeszcze bardziej księżycowe ceny właściwie nic nam nie wolno. Dochodzi nawet tu do czysto absurdalnych sytuacji. Bo aby zapłacić cenę wynajmu trzeba jakoś dać znać klientom, że tam jesteśmy. Niestety często okazuje się, że nie wolno nam nawet wywiesić reklamy a jeżeli już to mamy za to pozwolenie dodatkowo zapłacić lub ma być ona wykonana w firmie wskazanej przez korporację. Torontoński okulista otwierający gabinet w Mississaudze musiał przedstawić do zatwierdzenia treść małej tabliczki przy drzwiach wejściowych. Jakaś paranoja czy co? Może ale tylko dla wynajmującego, bo dla korporacji to element tresury mającej pokazać kto tu rządzi. W najgorszej sytuacji są ci, którzy sporo wydali na wyposażenie lokalu. Takim przykładem jest przypadek pewnego polskiego zakładu fryzjerskiego. Pomimo pobierania dodatkowej wysokiej opłaty za utrzymanie obiektu, w czasie zimy nie usuwany z dachu śnieg usunął im szyld. Oczywiście w umowie była gdzieś klauzula, że wykonawcę musi zaakceptować właściciel. Nie trzeba dodawać, że cena była tam kilkakrotnie zawyżona. Kiedy w lecie nie mogli się doprosić naprawienia klimatyzacji, przez co tracili swoich klientów po prostu wynieśli się zmuszeni do zapłacenia wszystkich kar za „zerwanie” umowy. Pomieszczenie z pewnością zostało wynajęte za większą cenę bo było już doskonale przygotowane. Złoty interes to nawet za mało powiedziane, bo to raczej rozbój w biały dzień lub jak ktoś woli kurewstwo.
43 Comments
Ktoś zaniedbał status Quo polskiego programu Omni z „Ukosa ” i „Na luzie”Natychmiast po nich zawitały w okienku preferencje rasowe.Czyżby wystarczyło im kasy na finansowanie programu a Polakom nie?Ostatnio odczuwalo sie atmosferę „jakoś to będzie”Ta telewizja była nijaka.Pozbawiona werwy,jaja i ciekawych programów.Sztampa od lat nie zmieniana.Tylko programy Irminy Somers dodawały wigoru i barwy robione z energią zawodowego dziennikarza.Gdy „Rogers” przejął Omni przestała się liczyć multi tuti a górę wziął szmal.Sir Śniegowski i cala reszta zaniedbała gonitwę za reklamami.Zresztą nawet mało ich widziano w plenerze.Reklamodawcy nie śpieszyli z reklamami bo telewizja była mdła i nieciekawa.Ale nasi tam zostali jako forpoczta.Irmina,Adaś i inni.Jest szansa,że narodzi się coś finezyjnego z wychodzeniem z kamerą na ulicę do ludzi,z dociekliwością odkrywający nasze dzialania lub problemy.Zamiast tracenia czasu na przepisy kulinarne,ktorych jest zatrzęsienie w telewizorach,lepiej już było puszczać „Pszczółkę Maję lub Koralgola żeby widownia się dzieciakami zapełniła.Dziękujemy za pracę i życzymy sukcesów w nowych zawodach.
Do konsulatu należy iść z osinowym kołkiem i wodą święconą,żeby wypędzić upiory komunizmu.Jaki pan taki kram.Jak jest w Polsce tak i w urzędach państwowych za granicą.Biurokracja i balagan.Dla porównania : proszę wymienić lub zrobić paszport kanadyjski.Ot social number,prawojazdy i plastik „Citizen”Czekalem 2 tygodnie i dostalem poleconą przesyłkja paszport,który odebralem na poczcie.Nie pomożę wymiana personelu od dołu.Personel należy wymieniać od góry.!
Zawsze stawialem na Roberta Forda.Facet z jajem i kręgosłupem.Częśći lewakom podziękowal za wieloletni trud rysowania butami posadzek ratusza i puszczaniu bąków.Reszta kucnęła pod miedzą ze strachu ,żę burmistrz możę dokonać nowych wyborów.Jeszcze nam pozostał ten skrajny lewak w Prowincyjnym parlamencie ,też żywię nadzieję,że pan Hudak wysadzi go z dębowego fotela za wprowadzenie nam do szkół tej odrażającej ustawy B-13.Tak matol wyrządził,żę prowincja ma 86 mld długu ,a mimo to życie sie dalej toczy wokół Toronto.
Już wiele razy nasi kaplani święcili kropidlem wiele dokonań Polonii.W przypadku ośrodka w Grinsby stwierdziłem,że kropidło i Holly water nie zapracowały.Osrodek położony w pięknej scenerii nad jeziorem Ontario został sfrymarczony za grosze jak cała Polska.!14 mln cena rynkowa ,opchnięty za 8,5 mln z 4,5 mln długiem .Różnica miedzy cena rynkową a geszeftem daje wiele do myślenia.Podobno ćwierkają mi szpaki,żę organizacja jeszcze forsy nie pouczyła.A szkoda.A inwestor już kopie doły pod fundamenty eleganckich townhous-ów.Doroczne dożynki odbędą się na pobliskiej łace w Niagara On the Lake.Dożynki jako rocznica dorżnięcia ostatniego ośrodka Związku Polaków w Kanadzie.
Nie zdawałem sobie sprawy ze „święcenia” mobilów. Już widziałem święcenia obrazów, stacji kolejowych, nowego taboru pociągowego…
You Tube jest pełen tego rodzaju manifestacji. Jednak święcenie pojazdów jakoś umknęło mojej uwadze. Dzięki „Kropidłem po kołach” poznałem następną przestrzeń dewiacji religijnej. Z ciekawości sprawdziłem w You Tubie i okazało się, że nikt nie włożył tam jeszcze filmu z tego „święcenia”, ale za to można obejrzeć kilka filmów z tym procederem z Polski i jeden z Ukrainy. Przyznam, że takie rzeczy mnie już przestały osłupiać, a ręce nie mogą opaść, bo już dawno odpadły. Jednak miałem jeszcze nadzieję, że stare zabobony i przyzwyczajenia pogańskie zostały w Polsce.
W PRL-u każdy urzędnik, nawet pani z okienka pocztowego, był dla lokalnej społeczności VIP-em do kwadratu. Nie dość że traktowali petentów z poczuciem wyższości, to jeszcze nie kryli pogardy i złości, że jakiś Kowalski czy inny Kwiatkowski ma czelność zawracać im głowę swoimi problemami, a Kowalscy z Kwiatkowskimi potulnie znosili złe humory urzedniczej kasty, próbując często ich zmiękczyć i udobruchać załącznikiem w postaci bombonierki bądź butelki
z płynem koniakopodobnym. Dzisiejsi polscy urzędnicy są już bardziej uczłowieczeni, potrafią się grzecznie odezwać, a nawet uśmiechnąć, ale też i Kowalscy odzyskali poczucie swojej wartości i z potulnych petentów przeobrazili się
w pewnych siebie obywateli świadomych, że to urzędnicy są dla nich, a nie odwrotnie. Cechą wspólną dawnych polskich urzędników i tych wspólczesnych jest ich umyslowa stagnacja z chwilą objęcia urzędniczej posady, zamiast twórczego myślenia nad dostosowywaniem nieżyciowych przepisów i ich szybkiego wdrażania w życie, oni od pierwszego dnia pracy skupiają się tylko i wyłącznie na obronie własnych stołków, ponieważ bycie państwowym urzędnikiem od zawsze, szczególnie dla pań, była spełnieniem zawodowych marzeń. Zagraniczne posady w ambasadach czy konsulatach to już szczyt szczęścia i żeby tam się dostać niekoniecznie trzeba być mądrym i kompetentnym, ale koniecznie znajomym królika…
Mój pierwszy samochód w Kanadzie to był dobrze używany Plymuth Turismo. Lałem benzynę i zmieniałem olej chyba przez dwa lata. Nigdy się nie zepsuł. Drugi to był Jeep Cherokee. Lałem benzynę i zmieniałem olej. Przejechał u mnie prawie 600 tysięcy km praktycznie się nie psując. Sprzedałem go jeszcze za 300 dolarów i rok później widziałem jak jeszcze jeździł. Kupiłem europejskiego Saaba. W ciągłe naprawy przez półtora roku wpakowałem kilka tysięcy dolarów. Sprzedałem go z ulga. Kupiłem Jeepa Wrangler. Lałem benzynę i wymieniałem olej przez siedem lat bez usterek. Teraz od trzech lat jeżdżę Intrepidem Chryslera. Leje benzynę i wymieniam olej i nic poza tym. Oooops, przeprasza, raz wymieniłem żarówkę stopu (sam, bez instrukcji i problemu). No cóż , pozostawię snobom europejski junk.
Ja chyba mam najstarszy samochód 21-letni Van Chevi -Caravan z roku 1992.230.00 tys.km I „chodzi” nieźle.Ubezpieczenie w State Farm niziutkie .Wachy troszeczkę dużo bo 15 l na 100 ale co wymagać od „dziadka”Też leje benzynę i zmieniam olej ,ale uwaga! Jeżdżę na syntetiku za 10 $ za litr co pozwala mi przejść testy na spaliny śpiewająco.Świadczy o tym,że amerykańskie samochody mają dłuzszy żywot od japońca czy niemieckiego BMW,ktory po 20 latach jest złomem.
Po polskich drogach już od ładnych paru lat jeżdżą „poświęcone” samochody, ale nie tylko, coraz więcej domowych zwierzaków bierze udział w corocznych święconych „opryskach”, w szpitalach kapelani święcą nowy sprzęt medyczny i
kropidłem musi być polany każdy nowo wybudowany obiekt użyteczności publicznej. Jeżeli moda na poświecenie będzie się w takim tempie rozszerzać to może szybko wyschnąć źródełko z wodą święconą…
Szkoda że firmy sondażowe nie mają odwagi sprawdzenia skuteczności przynajmniej niektórych święceń, a chyba nam wszystkim dobrze by zrobiła wiedza,
czy poświęcone samochody rzadziej się psują , czy omijają je drogowe kolizje i czy namaszczone święconą wodą nasze ukochane czworonogi mniej chorują?…
Dziwię się że tak dostojna i szacowna instytucja jak Kościół katolicki, wspólnota wyznaniowa z ponad 2000-tysięczną historią, przyzwala w XXI wieku na aż tak niepoważne praktyki, jeszcze bardziej dziwi widok świeckiego przedstawiciela władzy państwowej, który uczestniczy w święceniu nowej szkoły, siedziby straży pożarnej czy policji…
Drogi panie Zbyszku, a czy klękanie, wstawanie, klękanie i odprawianie tych samych mantr na okrągło, całowanie obrazów i udawanie, że wafelek jest ciałem Chrystusa, a wino jego krwią jest w ogóle poważne? Religia – kościół nie kościół, nie ważne która – jest w samym sednie niepoważna, dlatego czepianie się w cyrku, że clown jest idiotą nie robi w tym momencie najmniejszego sensu.
Problem w Polsce jest taki, że Polacy ateizm, czyli brak wiary w boga, kojarzą z najczęściej z walką z kościołem i mają przykre skojarzenia z czasów komunizmu kiedy reżim dosłownie zwalczał ten kościół, reżim bądź co bądź głoszący, że jest ateistyczny ( co poddałbym dyskusji szczególnie w Rosji ). Dlatego ateizm kojarzony jest negatywnie i interpretowany jako zwój jakiś tam wartości. Oczywiście wartości sprzeciwiających się wartościom kościoła. Myśle, że musi jeszcze dużo Wisły upłynąć zanim społeczeństwo będzie gotowe porzucić zabobony. W dodatku porzucanie tych zabobonów może postępować jedynie wprostproporcjonalnie do ilości osiągniętej wiedzy.
Panowie Marek i Andrzej poruszyli debatę, która trwa chyba od czasów pierwszych masowo produkowanych samochodów: Czyje auta są najlepsze, lub najtrwalsze.
Ta debata miała sens jeszcze w latach osiemdziesiątych i może do końcowych lat dziewięćdziesiątych. Jednak od kilku lat rynek produkcji samochodowej wygląda całkowicie inaczej. Produkcja samochodów nie odbywa się w jednej fabryce, jednego miasta, jednego kraju. To już przeżytek i nie ma na świecie masowo produkowanego samochodu, który byłby produkowany w ten sposób. Piszę tak przedewszystkim podpierając się własnym doświadczeniem i doświadczeniem mojej żony, która nota bene od jedenastu lat zajmuje się shippingiem i handlem zagranicznym w potężnej, globalnie operującej firmie niemieckiej. Teraz panowie to wygląda w ten sposób, że poszczególne części, podzespoły, elektronika, śrubki, nakrętki, pompy, szkło czy stampingi itd, itd wszystkie są robione w różnych prywatnych firmach, często rozsianych po całym świecie. Sam projekt, inżynieria i końcowy design też często nie powstaje w jednym kraju, a jeśli nawet powstaje to nie znaczy, że inżynierem niemieckiego samochodu był Niemiec, a koreańskiego Koreańczyk ( tak się składa akurat, że obecnie głównym designerem KIA jest były designer z AUDI, co zresztą można zobaczyć patrząc ma nową KIA OPTIMA ). Nissan już ma nie tylko fabryki w południowych Stanach, ale ich główny design studio mieści się w San Diego, CA i zatrudnia 500 designerów czy projektantów jak kto woli. Studio inżynieryjne jest w Farmington, MI. Altima, Frontera, Maxima i 350 Z to są samochody amerykańskie! Zapewniam Was, że części do tych samochodów przychodzą nie tylko z Japoni, ale też z Chin, z Kanady i z samej Ameryki. Toyota składa Corollę, Matrix, RAV4 i Lexusa RX350 w Ontario. Nie wiem skąd przychodzą wszystkie podzespoły i nie chce mnie się szukać, ale jestem pewien, że tylko niektóre z Japoni. Honda Civic jest już całkowicie ontaryjska. Obecnie w Alliston składa się Acurę MDX, ZDX, Hondę Oddysey, Pilot, Ridgeline, Civic i CRV. Europejski Ford jest całkowicie projektowany i produkowany w Europie, konkretnie w Niemczech. Volkswagen otworzył właśnie fabrykę i biuro projektowe w Stanach, gdzie obecnie produkuje najnowszego Passata. Resztę nadal robi w Meksyku i w Brazyli. Skończę już tę wyliczankę. Kanadyjska MAGNA nie wyprodukowała jeszcze żadnego samochodu, a jest jednym z największych potętatów produkcji części samochodowych. Do Europy wysyła ( miedzy innymi za pomocą mojej żony) masę kontenerów.
Jakość samochodów w ostatnim dziesięcioleciu bardzo wystrzeliła w górę. Obojętnie czy jest to samochód koreański, czy japoński, czy amerykański,nowe samochody dużo od siebie nie odbiegają, przynajmniej nie ma już takich różnic jak przed dwiema dekadami. Pamiętam lata osiemdziesiąte kiedy Honda była znana z tego, że podlegała szybkiej bio-degradacji, to znaczy była kubłem rdzy. Czy ktoś pamięta jeszcze Hyundaia Pony – samochodu jednorazowego użytku? W tamtych latach dziesięcioletni samochód już dogorywał. Obecnie 10-ciolatek jest dopiero w middle age i mając na liczniku 240 000 km, może jeszcze pojeździć drugie tyle ( o ile jest zadbany ). W nowych samochodach nie wymienia sie już oleju co 3000 km. Nie ma takiej potrzeby. Nowe samochody są o wiele bardziej czyste ekologicznie, o wiele bardziej bezpieczne i o wiele bardziej oszczędne.
Różnice polegają jedynie na jakości designu i składania, oraz na prowadzeniu.
W tym są duże różnice. Ja miałem szczęście zasmakować i samochodów europejskich i japońskich, amerykańskich i koreańskich. Pan Marek ma rację, że SAAB to cytryna. Ale SAAB zawsze był cytryną i to overpriced cytryną! Gdyby pan przeszperał na ten temat zanim się pan skusił, z pewnością by pan zrezygnował. Na jakość czy trwałość żaden kraj nie ma monopolu, ani żaden producent. Mercedes, zawsze uważany za auto nie do zdarcia, przez ostatnie 10 lat sprzedawał się nadal właśnie na tym kredycie , który wyrobił sobie dekady temu. Przez ostatnią dekadę produkuje elegancki szmelc, o czym juz nawet piszą samochodziarze w Niemczech. Audi nie psuje się przez dwa, trzy lata. Po czterech, kiedy kończy się gwarancja trzeba zacząć inwestować, i to dużo. BMW jednak ma nadal bardzo dobrą trwałość i małą ilość usterek. Ale panowie różnica polega na tym, że ja sto razy wolę prowadzić Audi czy Merca, lub BMW niż najbardziej wytrzymałą Toyotę lub Forda ( którego jakość nota bene też bardzo się poprawiła ). Dlaczego? Na to składają się dwa punkty. Pierwszy to jakość złożenia. ja jeszcze nie jechałem amerykańskim kilkuletnim samochodem gdzie nic by nie klekotało, nie obijało się lub nie brzęczało. Między plastikami i między płatami karoseri są olbrzymie szczeliny. To jest mankament amerykańskich samochodów, do dzisiaj nie poprawiony. Lubię nowe Fordy. Za kilka lat okaże się czy słusznie. Drugi najważniejszy punkt jest taki, że amerykańskie samochody nie trzymają się drogi. Nimi nie można jeździć dynamicznie. Są wprost niebezpieczne. Gdybym Fordem Mustangiem zrobił manewr, który kiedyś zrobiłem AUDI A4 na HWY 410, żeby ominąć sinego głupola, który zajechał mi drogę, dzisiaj bym z panami nie korespondował. Mam porównanie, bo kiedyś próbowałem Mustanga Cobrę. Amerykańca można łatwo rozchuśtać, a jak się rozchuśta to do dachowania już niedaleko. Kiedy jeżdżę do Europy zwsze pwypożyczam samochody. to są zawsze samochody w naszych warunkach małe, z małymi silnikami, jakl Renault Megane itd. I czuję różnicę w kierowaniu. Jadąc 195 na Autobanie czuję się pewnie i spokojnie. Samochód zachowuje się przewidująco, jest przyklejony do asfaltu. Dlatego panie Marku nie chodzi o to, że europejskie samochody kupują jak pan ich określił – snoby. Tylko ludzie, którzy lubią jazdę. Amerykany też mają swój urok. Bardzo lubię duże pickupy. Bardzo lubię klasyki typu CUDA czy stare Mustangi, ale to inna jazda na inny dzień. Japońskie samochody są nudne. A więc dla mnie zwsze europejskie, nawet jeśli są trochę bardziej usterkowe.
@Marcin
Choć na codzień jestem ateistą, to okazjonalnie ( świateczne pasterki, msze przedpogrzebowe) przeistaczam się w agnostyka i wtedy ani mnie nie śmieszy, ani nie drażni sposób odprawiania liturgii i zachowanie wiernych, co najwyżej nuży powtarzalność tych samych czynności. Ale to wszystko odbywa się wewnątrz kościoła, do którego ci wierni (i czasami ja ) dobrowolnie chcą przychodzić, więc zarówno ateistom jak i innym innowiercom nic do tego jak oni kontemplują swoją wiarę. Natomiast zdecydowanie przeszkadza mi aktywne uczestnictwo księży w życiu publicznym, kropidło w kościele to rekwizyt ważny i poważny, kropidło na miejskim skwerze przy samochodzie czy kocie to sprzęt trywialny,wręcz kabaretowy…
@Marcin
Mustang to akurat najgorszy przykład. Od lat wiadomo ze konstrukcja tego samochody nie nadaje się do sportowych wyczynów wbrew jego wyglądowi. A poza tym: OJ TAM, OJ TAM
@Zbyszek
Zgadzam się całkowicie. AMEN
Przepraszam, nie wiem co ma znaczyć OJ TAM, OJ TAM. To chyba z innej wioski…
Ha ha ha ha, to prawda że z innej panie Marcinie. Życzę więcej kontaktów z Polską, albo przejdźmy na idiomy angielskie
@Zbyszek
Podziwiam pańską tolerancję dla zabobonów, ale rozumiem. Z tym, że nie uważa pan, że to za przeproszeniem jest jakiś rodzaj hipokryzji? Z poważaniem.
@Marek
Cieszę się, że pana rozbawiłem, naprawdę.
@Marcin
Hipokryta czyli „delikatniej” dwulicowiec to nie brzmi dumnie – czy da się żyć z takim piętnem? – jeżeli dotyczy to tylko wiary, to posiłkując się poniższymi przykładami uzasadnię, że raczej tak:
– miłość jest ślepa, więc lata temu wżeniłem się w rodzinę ortodoksyjnych katolików, o ile z czasem, w kwestii wiary moja małżonka przejrzała na oczy, to już na jej rodziców wpływu mieć nie mogłem, a to z nimi od zawsze spędzamy Bożonarodzeniowe święta i dla świątecznego spokoju dzielę się opłatkiem
i z całą rodziną uczestniczę w pasterkowych obrzędach. Jeżeli nosi to znamiona hipokryzji, dla dobra rodziny godzę się być hipokrytą.
– przed 11 laty moja umierająca na raka matka, kobieta zdroworozsądkowa, zdawałoby się silna psychicznie i od kiedy pamiętam ateistka, w ostatnich godzinach życia poprosiła o spotkanie z księdzem i zażyczyła sobie katolickiego pogrzebu, przez co wprawiła mnie w osłupienie, ale z uwagi na smutne okoliczności, nie próbowałem dociekać dlaczego. Jeżeli spełniając jej życzenie i później uczestnicząc w mszy pożegnalnej zachowałem się niegodnie ateisty, to trudno mogę być hipokrytą…
@Zbyszek
Ma pan rację. Zadając pytanie nie miałem zamiaru być złośliwy. Wszyscy czasem jesteśmy hipokrytami, ja też. Pytanie było raczej retoryczne. Rozumiem, że hipokryzja czasem jest lepsza niż konflikt.
Mr.Marcin.Hostia czyli komunie i czerwone wino są symbolami ciala i krwi Jezusa.Nasza flaga też jest symbolem a nie stwierdzeniem.Kanadę USA i Australię czy N.Zelandię zakladali chrześcjanie.Oparto całość na wartościach dekalogu i jego rozwinięcia.Nie klamano i w buissnesie obowiązywala uczciwość.Kto kogo nazwał „Kłamcą” dokonywał najwyższej obelgi.Przeważnie kończyło się to dziurą w czole.Zgadzan się,żę kanony religijne w każdej religi są przepisami umacniającymi pozycję kaplanów.Ale Wiara to jest to Twoje wewnętrzne uczucie i doznanie i jest tym głębsze ,autentyczne im bardziej jesteś uduchowiony,/czyt:wrażliwy,uczuciowy/.Wiara jest wiedzą i im ona głębsza ,szersza tym bardziej staje się autentyczna,bezkompromisowa.Jednocześnie .Wierząć w niematerialną inteligencję tam gdzieś w przedzialach wielowymiarowych nie czujesz się wyalienowany.Na pustelni w ekstremalnych sytuacjach wiara w Stwórcę,Kreatora w jego moc i litość dla ludzi pozwala przeżyć najgorsze.Bo wiara daję nadzieję.A nadzieja ta kreuje szacunek do Wielkiego nieznanego,potężnego.On się nie przejmuje naszymi dywagacjami.Czuwa nad harmonią kosmosu i steruje kosmicznymi procesami.Przez wielu uduchowionych”proroków” czyt.ludzi oświeconych poddal nam dekalog jako ściągawkę,żebyśmy żyli w miłości i pokoju.Niestety uważamy się za mądrzejszych od niego i potężniejsi od jego mocy dopiero poznawanej przez uczonych i dlatego placimy hakatombami.Ot chmara robaczków i wirusów na malutkiej kulce uzurpującej sobie wielkość.Mama tego kolegi będąć na łożu śmierci chciała umrzeć w miłośći do niego prosząc o przebaczenie za swoją glupotę.On wybacza.Nie potrzebuję poklonów ,klęczników czy monotonnych matr.Jak każdy Ojciec chciałby być dumny ze swoich dzieci i mieć satysfakcję z tego co wykreował.A to,żę trafiają się głupki i niedowiarki ,On z uśmiechem ogarnia ich niewiarę.Bo jest autentycznie wyrozumiały i zapewne wielce miłosierny.Śmierć w Bogu jest łagodniejsza ,lekka i pogodna.Śmierć z demonami jest męką straszliwą ,kalejdoskopem zjaw,halycunacji,okropnych doznań i bólu.On dal nam wolność osobistą systemy diabelskie sukcesywnie nam ją odbierają.Jeżeli staniemi się wolni wewnętrznie-duchowo,to nawet w okropnym Gulagu czy kazamantach łatwiej nam będzie znosić cierpienie.Bo będzie nas w nadzieji trzymala wiara w niego i przynależność do rodziny tego Wielkiego Ojca.Nie oddawajmy chołdów klechom gdy na to nie zasługują.Wcale nie musimy.Uciekajmy z takich świątyń gdzie panuje obłuda i kłamstwo tam gdzie go tak naprawdę nie znają.Pójdź nad wodę rozpal ogień i poproś o rozmowę.Tylko szczerze.Swoimi słowami.A telepatycznie przyjdzie odpowiedź.Jakaż mądra i jasna.Ale doznasz tej konwersacji wtedy jak będziesz miał silna wiarę w niego.Zawołaj go jak nie będziesz nic słyszał.On przyjdzie i da Ci odpowiedź na wiele pytań.Gdy będziesz w klopocie w,potrzebie On ci pomoże,tylko poproś.A otrzymasz.Twoje marzenia się zmaterializują .Ale o to Go poproś.To jest niezwykle i piękne.
Andrzej, bardzo mi się podoba to co napisałeś. Nic ująć nic dodać.
Jeden z naszych górali pojechał odwiedzić rodzinę.Zasiadł z kumplai na Krupówkach w jednej z knajp.Popili,pojedli,rozgrzali wspomienia.Nasz góral pyta kumpli.Chłopoki powiecta mi cyja ta ślicznuśka knajpa ….Odpowiadają: Ano takiego księdza z Kanady co ma jesce tsy .Jedne w Zakopanym jedne w Rabce i te tutaj.Bratu takie chałupe wybudowal na 10 pokoi dla turystyki ma się rozumieć.Brat to adwokat siedzi w Krakowie,a ten dom jest zawse pelen turystów.Ba w dobrym miejscu.To tyz tego z Kanady.?…A jakze.!Co sie tak pytos.Przecie to Kanada a nie Polska.Tam ludziska mają tyle dudków,ze dla nich księdzu knajpe wystawić to pecha braciszku.I dajum te dzieńgi tak hożo? A dajum dajum dlacego nie .Bo tam wsyscy bardzo bogate ludziska są….dzieńgów mają kaj kamieni na perci.Tak ta Kanada bogata……………………………………………………………..
Mr. Andrzej. W pana tekście skierowanym do mnie widzę pasję, pozytywne emocje, wręcz miejscami poetyckość. Wszystko byłoby fajnie, gdyby jeszcze w dodatku nie minąłby się pan tak stanowczo z faktami.
Widzi pan, to nie ja wymyśliłem, że opłatek zamienia się w ciało Chrystusa, a wino w jego krew. To jest jedna z podstawowych doktryn mszy katolickiej. Że ani pan, ani pan Marek, ( który pana poparł bez żadnych zastrzeżeń ) tego nie wiecie, wcale mnie nie dziwi. Katolickość większości Polaków sprowadza się do rutynowego rytuału w celu…tak na wszelki wypadek.
A więc proszę panów Katolików, czy wiecie co to jest transubstantacja? No właśnie: Transsubstantiatio ( z łacin. ) jest dogmą Kościoła Rzymsko-Katolickiego gdzie w Eucharysti, substancja zboża w chlebie ( opłatku) i sfermentowanych winogron w winie, po konsekracji ( poswięceniu przez kapłana ) transferuje się w substancję ciała i krwi Chrystusa, podczas gdy dla zmysłów smaku, wzroku i węchu odbiorcy, pozostaja te same!
Fantastyczne w swoim pokrętctwie!
Nie ma nic o symboliźmie panowie. Dla Was to może być symboliczne, bo kieruje Wami, przynajmniej w tym wypadku, zdrowy rozsądek. Natomiast fakt pozostaje taki, że doktryna Kk w tym przypadku nie uznaje symbolizmu. A propos początek temu rytuałowi dał Arcybiskup miasta Tours ( we Francji ) w pierwszej połowie dwunastego wieku. Także panowie i panie, możecie czuć dumę z faktu, że kontynuujecie pra starą tradycje quasi kanibalską. Mnie ona odraża jak odrażałaby mnie stara tradycja kanibali z Nowej Gwinei, żrących swoich przodków dla pozyskania ich „sił i energi” ( zbawienia? ).
Ale dosyć pastwienia się nad Kk i nad Waszą drodzy Katolicy niewiedzą na temat własnej religi. Nie chcę, żebyście pomyśleli, że jakoś specjalnie uwziąłem się na Kk. Jeśli chodzi o religie, zapewniam, że mam dokładnie taki sam stosunek do każdej.
Drogi panie Andrzeju, argument, że USA, Kanadę, Australię czy Nową Zelandię zakładali chrześcijanie, nie jest żadnym argumentem ani za ani przeciw Chrześcijaństwu. ( Inna rzecz, że nie jest całkowitą prawdą, szczególnie w przypadku USA ). Jest to rezultat sumy przypadków i zbiegów okoliczności. Bo czyż „odkrywcami” Ameryki i późniejszymi osiedleńcami nie byliby europejscy Mahometanie, gdyby w wieku trzynastym Kublai Khan nie zawrócił hord z Legnicy i z Węgier? W tym przypadku nie ma mowy o powstrzymaniu hord przez chrześcijańskie rycerstwo, jak to miało miejsce później we Francji, kiedy rycerstwo powstrzymało ekspansję iberyjskich Mahometan.
Wspaniałość wymienionych przez pana krajów bynajmniej nie jest dzięki chrześcijaństwu. Demokrację wymyślili Ateńczycy na długo przed Chrystusem, a idea wolności jednostki wyszła z Oświecenia. Chrześcijaństwo nauczało miłosierdzia, wybaczania i skromności, ale nie potrafiło wprowadzić tego w życie. Zamiast miłosierdzia i wybaczenia mieliśmy wojny religijne, noc Bartłomieja, palenie czarownic i wojny krzyżowe.
Nie wiem kiedy i jak powstał mit o tym, że Stany Zjednoczone Ameryki powstały na podwojach Chrześcijaństwa, ale jest to ulubiony talking point wszystkich amerykańskich Chrześcijan. Fakty historyczne ten mit obalają i to bez większego wysiłku. Wystarczy poczytać wypowiedzi niektórych z Ojców Założycieli, jak B. Franklina, Johna Adamsa, Madisona czy nawet Thomasa Jeffersona. Od początku celem Ojców było odseperowanie religi od Państwa. Wszystkie ich wysiłki dąrzyły do niepowtarzania w nowym państwie modelu europejskiego. Wpisanie do konstytucji seperacji religi od Państwa nie miało na celu zdławienie religi jako takiej, tylko niedopuszczenie do sytuacji gdzie jedna narodowa religia dyktuje warunki polityczne i kulturalne. Eksperyment się udał, ponieważ zaistniała sytuacja stworzyła warunki do swobodnego praktykowania i rozwijania się wielu religi we wzajemnej tolerancji, jeśli nie w symbiozie. W tym samym czasie w Angli głową kościoła był król, we Francji palono kościoły i mordowano klechów, a w Rosji Car był głosem i ręką Boga.
Ojcowie Założyciele Ameryki byli deistami. Najwięksi z nich mogli być ateistami. Ale nie ma żadnej wątpliwości, że wszyscy byli sekularystami.
Panie Andrzeju, zdanie o dekalogu, niekłamaniu i uczciwości w biznesie jest jakimś wytworem niesamowitej naiwności zmieszanej z dziecinnymi marzeniami o idealności tego co było dawniej. Nikt kto studiuje historię nie idealizuje przeszłości. Nie będę z tym polemizował. To jakies inne westerny.
Od kiedy uduchowienie równa się „wrażliwości” i „uczuciowości”? Papież Aleksander VI, czyli Roderigo Borgia, z pewnością był uduchowiony. Natomiast nikt nie ma złudzeń co do jego „wrażliwości” czy „uczuciowości”. Z drugiej strony Adolf Hitler rozczulał się nad zwierzątkami, żarł warzywa i doceniał piękno przyrody i obrazów. Czy to oznacza, że był „uduchowiony”?
Reszta pańskiego tekstu do mnie to już poplątanie i zlepki kilku doktryn, które nawzajem sie wykluczają. Raz Bóg jest „niematerialną inteligencją tam gdzies w przedziałach wielowymiarowych..”, innym razem „Ojcem” i „Kreatorem”, który „odczuwa litość”, bądź „steruje kosmicznymi procesami”, „jest miłosierny” ( czy my w ogóle mówimy o tym samym Bogu, który jest w Starym Testamencie, czy o jakimś wytworze pańskich marzeń? ). A więc nieco Panteizmu poprzeplatanego Teizmami z domieszką Deizmu. Panu widocznie brak logiki nie przeszkadza, ale mnie razi. To wygląda na plecenie niezdecydowanego, zagubionego człowieka. Niestety jak większośc Katolików. Powiem tutaj, że już mam większy szacunek do fanatyków z Utah, bo trzymają się uparcie dogmy swojej wersji Chrześcijaństwa. Katolicy, ze wszystkich wierzących Chrześcijan wyglądają na przodujących w hipokryzji.
Czy smierć „w Bogu” jest łagodniejsza? Nie wiem. Musiałbym zapytać się Ojca Kolbe.
Nie mam tyle arogancji, żeby nie doświadczając czegoś mieć kategoryczne zdanie. Podobnie jest „ze śmiercią z Demonami”.
Ale widzę, że pan już wszystko wie i nie ma żadnych wątpliwości. Pozdrawiam.
@Marcin
Eh p. Marcinie, „szkiełko i oko” co? Współczuję sposobu postrzegania świata. Szufladkowanie ludzi też do niczego nie prowadzi. Ja jestem bardziej buddystą niż katolikiem i nie chodzę do kościoła, bo nie przepadam za instytucjami. Pańskie „dzielenie włosa na czworo” może sprawiać panu przyjemność ale dla mnie jest oznaką braku możliwości pojmowania abstrakcji (nie, nie mam na myśli stylu w sztuce). Na pana szczęście pan nie odczuwa tego braku, bo trudno żeby brakowało czegoś o czym się nie wie że istnieje. Pozostańmy więc każdy przy swoim. Ja nie będę tłumaczył panu duchowej abstrakcji, a pan nie będzie mi robił naukowych wykładów na temat wiary, OK? E, tam, to się nigdy nie uda…
Życie w wierze jakiejkolwiek daje poczucie wspólnoty ludzkiej.DZięki tej wierze czy ideii ludzie budowali potężne przedsięwzięcia.Stanowiąc monolit spoleczny stawiali piramidy./nieprawdą jest,żę te budowle stawiali niewolnicy gdyż w Egipcie człowiek był poddanym faraona ale też człowiekiem wolnym/..Człowiek pozbawiajacy się wiary jest wyalienowany ,doznania psychiczne samotnośći własnej osobowości są coraz głębsze i niebezpieczne.Zamyka się w sobie i izoluje od reszty spoleczeństwa.Gdy poznalem zasady i idee buddyzmu dzięki tybetańskim przyjaciołom i partnerom w pracy,sklaniam się do ich zachowań w relacjach ogólnoludzkich.Do kościoła zachodzę gdy nie ma mszy,bo lubię sztukę sakralną ,cudowne rzeźby wspaniale obrazy czy malowidła bądź witraże.Lubię architekturę sakralną i jestem pelen podziwu do sztuki inzynierskiej jej twórców.Moim planem jest zwiedzenie świątyni hinduskiej przy H-way 427 o której krążą legendy.Pan Marcin nie musi mnie uświadamiać gdyż dobrze wiem jakie decyzje kościół podejmował na soborze w Konstancji czy Tyreńskim.Wzbogacano liturgię i tworzono kanony wiary ponieważ niepiśmiennym maluczkim trudmo było wyłożyć zasady tej religi bez symboliki,która znana była ludzkości od tysięcy lat w innych religiach i łatwiejsza do zaakceptowania niż alfabet łaciński..Ja pisalem o wierze ,która emanuje dobrem i miłością.Miłością do ludzi ,do świata,do przyrody.W ateiźmie nie widzę tej miłości i dobra.Widzę suchość uczuciową,i masę przepisów prawnych regulujących nasze życie i ograniczających wolność decyzji i wolność osobistą.Panie Marcinie myli się pan,że wolność dali Rzymianie czy Grecy w założęniach demokracji.To nie jest prawdą,Odsyłam do Genezis gdzie Stwórca dał ludzkości wolność już przy kreowaniu tego inteligentnego małpoludka.Gdyby nie posiadal wolności byłby cyborgiem sterowanym odpowiednim programem czy informacją w genach.Człowiek posiada „duszę” czy ducha wyrazem czego jest jego płacz i łzy w obliczu radośći czy nieszczęścia.Te tchnienie Stwórcy ,które jest w każdym z nas/ pięcioksiąg Henocha,zapisy Sumerów istniejace do dzisiaj, wreszcie bibilijny przekaz o stwarzaniu/, powoduje uczuciowość.Naplywający smutek,lub uczucie szczęścia,ekstazy,radośći ,strachu lub niesamowitej odwagi;wynikające ze stanu ducha.I wreszcie ten zegar kontrolny w postaci sumienia ostrzegajacego nas przed dokonywaniem zła.Oczywiście naukowcy-ateiści kwalifikują takie stany jako dozowanie hormonów czy burzę chemiczną w mózgu,nadczynność lub niedoczynnośći gruczołów dokrewnych itp.Powstaje pytanie kto zaaplikował te skomplikowane łańcuchy DNA samopowielajace się w okresie zaplodnienia czy związki i cząsteczki chemiczne sterujące procesami organizmu i mózgu.Odrzucający religie z powodów jej zaklamania czy innych;korzystaja z wolności osobistej ,którą otrzymali w darze od Stwórcy.Ale bardzo często umacnia to ich wiarę,daje spokój wewnętrzny kreując wyższy stan duchowości.Taki ,którego w kościele czy meczecie by nie uzyskał.Bo wiara jest wiedzą jest wynikiem racjonalnego i analitycznego myślenia.Jak wcześniej wspomnialem religie są zbiorowiskiem rytuałów skomponowanych przez kapłaństwo w różnych celach.Wira nie kreowala wojen czy złości.Ona wyzwala tylko milość i szczęście bycia w tej niewidzialnej współnocie.Wiary nie można ukazać,udowodnić,manifestować.To fanatyzm religijny kreuje ciemnotę ludzką mordującą innych w imię doktryn,kanonów czy własnej fantazji.Panie Marcinie.Gdy Pan zaplacze nad kimś,nad przyjacielem czy nad sobą to łzy pańskie pochodzą od programu zadanego nam przy tworzeniu homo-sapiens.One są od Kreatora Wielkiego i potężnego ducha,ktory postanowil przeprowadzić ciekawy eksperyment naukowy.Przyszedl czas,żę coraz wiecej tych homo-sapiens doprowadza Go do smutku.Przestali emanować dobrocią tak jak sobie życzył.Większość zieje nienawiścią do współbraci,do matki ziemii,gromadząc środki do unicestwienia siebie i planety.Planety,która do nich nie należy.Gdy stworzona kolonia przynosi negatywne efekty niezgodne z założeniami twórców to co hodowcy robią w takim przypadku?Likwidują i zakladaja nową ,wyodrębiając zdrowe okazy i przesadzając je.Odrzucanie Boga jest jak odrzucenie własnego Ojca ,który dał życie.Odrzucenie jego nauk czy wskazówek jest nieposłuszeństwem i niestety ogromnym egoizmem ,który prowadzi często do katastrofalnych wydarzeń.Człowiek jest malym bezradnym robaczkiem w obliczu śmierci lub losu.Jest bakterią w obliczu Jego potęgi i calego Kosmosu i praw fizyki.Dzisiaj tańczy i się raduje, jutro może już leżeć w prosektorium,lub turlać się na wózku.Muszę jeszcze coś stwierdzić .Miłość do zwierząt często przerodzona w fanatyzm nie jest wyrazem dobroci od Boga.Jest często zakryciem własnego egoizmu……….
Ma pan rację panie Marku, żebyśmy pozostali przy swoim. Za współczucie serdecznie dziękuję, zawsze coś. Dzięki za sklarowanie swoich wierzeń buddysto-katolickich. Mnie raczej nie obchodzi to, w co pan wierzy czy nie wierzy, a szufladkowanie pana jako Katolika było spowodowane pańskimi poprzednimi wpisami o wizytach u Mazenoda. Głupio przypuszczałem, że na msze do Mazenoda chodzą Katolicy, pan wybaczy.
Pan Andrzej wymyślił sobie swojego Boga. Z jednej strony jest to jakaś forma inteligentnej energi będącej na raz we wszystkich wymiarach, z drugiej jest to Ojciec, Kreator, który nas pilnuje, troszczy się, jest miłosierny i co najwyżej od czasu do czasu pokręci głową, lub pokiwa na nas palcem śmiejąc się z naszej głupoty – a więc ma wszystkie cechy Boga osobowego.
Najlepsze jest to, że pan nie widzi w tym co napisał braku logiki. Bo jeśli Bóg jest osobowy, to jak może być wszędzie i wiedzieć wszystko? Jeśli jest nieosobowy, tylko jest jakąś formą „inteligentnej energii” to jak może się troszczyć o każdego z nas z osobna, jak może posiadać cechy miłosierdzia, przebaczać czy grozić palcem? Bóg nie mógłby być Wszechwładny i Wszechmogący na raz, bo logika na to nie pozwala. Te dwie cechy są nie kompatibilne! Bo Wszechwiedzący powinien już wiedzieć w jaki sposób zainterweniuje, aby zmienić kurs histori, uzywając własną Wszechwładność. Ale to by znaczyło, że jeśli wie jak będzie wyglądała interwencja nie może już zmienić zdania, co oznaczałoby, że nie jest Wszechmogący!
Logik Karen Owens ułożył w tym temacie wers:
Czy Wszystkowiedzący Bóg, który
Zna przyszłość, może znaleźć w sobie
Wszechwładzę, aby zmienić swoją przyszłą myśl?
Ja zadawałem w sobie tego rodzaju pytania, kiedy byłem późnym nastolatkiem. Będąc od dziecka indoktrynowanym w Katolicyźmie, przez większość dzieciństwa nie wiedziałem, że może być inaczej niż mówią mi w Kościele, w domu czy u babci. W celu poszukiwania tych i innych odpowiedzi zwróciłem się do Świadków Jehowy. Studiowanie z nimi nie tylko nie odpowiedziało na moje pytania, ale zadało ich masę więcej. Mój romans ze Świadkami trwał krótko. Odpowiedzi zacząłem szukać w książkach i w nauce. Wiem, że pisząc o swoich zmaganiach z wiarą, zarazem piszę o wielu, wielu innych ludziach. Niektórzy szukają odpowiedzi u Buddy, inni przechodzą na zlepek wszystkich wiar jakim jest hippisowski New Age. Jeszcze inni wchodzą do różnego rodzaju dziwnych kultów jak Scientology itd. Ci, którzy zdobywają wiedzę, kształcą się, zaczynają naprawdę rozumieć Ewolucję ( czytając ją samemu, a nie czytając czyjeś opini o niej ), historię ludzkości, historię wierzeń ludzkich,zagłębiają się w biologię, biochemię, fizjologię człowieka, układ nerwowy itd, widzą, że dużo odpowiedzi na nurtujące nas pytania jest w nas samych. Nie wszystkie odpowiedzi, zgoda. Nauka jest ciągle rozwijającym się stworzeniem.
Decyzja o odrzuceniu wiary w stworzyciela, panie Andrzeju, nigdy nie jest pochopna i nie dzieje się jednej nocy, bo wychowując się w społeczeństwie i kulturze głęboko wierzącej, jesteśmy pre-wired, żeby w coś wierzyć. To jest proces, który trwa latami i postępuje wprostproporcjonalnie do zdobywanej wiedzy i doświadczenia.
Panie Andrzeju, nasz mózg ma około 100 miliardów neuronów i kilka trylionów kombinacji połączeń tych neuronów. Do tego dochodzi tkanka neuroglejowa, której część – Astrocyty – do niedawna jeszcze uważane za „rusztowanie” na których spoczywają neurony, okazały sie powielaczami impulsów tak samo jak axony ( „ogonki” neuronów ). Nowych neuronów nam nie przybywa panie Andrzeju. Rodzimy się z tą samą ilością, która towarzyszy nam przez całe życie, pod warunkiem, że nie nadużywamy alkoholu, papierosów, narkotyków typu amphetaminowego itd. Neurony moga umierać, ale nie rodzą się nowe. to jest jedna z właściwości tej tkanki. Co nam może przybyć, to są połączenia między tymi neuronami, axony i dendryty. A te, według najnowszych badań, powstają odpowiednio od ilości „wkładania” tam nowej wiedzy, pamięci i nowych doświadczeń i co jeszcze ważniejsze – od używania tej nowej wiedzy, pamięci i doświadczeń. Bo najważniejsze do tego celu są neurony takzwane integracyjne. To te, które nie odpowiadają za wysłanie impulsów do mięśnia i nie te, które odpowiadają za przysłanie sygnału z receptora naprzykład lekkiego dotyku, tylko te, które te informację integrują z wcześniejszymi doświadczeniami, i z wiedzą o dotyku zaczerpniętą ( dałem najprostszy przykład jaki mogłem ). Do czego zmierzam?
Otóż my sami jesteśmy w stanie skierować swój umysł na określony tor myślenia i działania nawet po wielu latach indoktrynacji takiej czy innej. Tylko to od nas zalezy jaki kierunek obierzemy. O czym trzeba pamiętać jest to proces długi i żmudny. Panie Andrzeju, kiedy wychowujemy się w kulturze wiary, gdzie religia nas otacza na codzień i gdzie Bóg jest wspominany przy każdej okazji kilka razy dziennie, a gdzie nie mamy dostępu do alternatywnych informacji, jest oczywiste, że nasze mózgi będą mózgami „wierzącymi”. Skutki takiej sytuacji widzimy w wielu krajach trzeciego swiata, krajach muzułmańskich, na zabitych dechami wiochach w centrum naprzykład Pakistanu. Prawda jest okrutna panie Andrzeju. Im mniejsza dostępność do informacji tym bardziej jesteśmy, jako ludzie, podatni na manipulację. Ale można zrozumieć biednych islamskich wieśniaków w Afganistanie czy w Pakistanie. A jak wytłumaczyć pana?
Pan Andrzej napisał:
„Ja pisalem o wierze ,która emanuje dobrem i miłością.Miłością do ludzi ,do świata,do przyrody.W ateiźmie nie widzę tej miłości i dobra.Widzę suchość uczuciową,i masę przepisów prawnych regulujących nasze życie i ograniczających wolność decyzji i wolność osobistą.Panie Marcinie myli się pan,że wolność dali Rzymianie czy Grecy w założęniach demokracji.To nie jest prawdą,Odsyłam do Genezis gdzie Stwórca dał ludzkości wolność już przy kreowaniu tego inteligentnego małpoludka.” –
Nigdzie nie napisałem, że wolność dali Rzymianie czy Grecy w założeniach demokracji!!!
Napisałem, że demokrację wymyślili Ateńczycy. To pan machinalnie utożsamia słowo demokracja z wolnością, nie ja. Ja napisałem, że demokrację wymyślili Ateńczycy ( specjalnie nie napisałem Grecy, bo podczas demokracji ateńskiej reszta Greków żyła jak nie pod despotami, to w przypadku Spartan, ograniczała się do rządów komitetu kilku starców z reprezentacją w dwóch królach ), a wolność jednostki wyszła z myśli Oświecenia. Demokracji Aten nie można utożsamiać z pojęciem wolności jakie rozumiemy dzisiaj, bo w Atenach „wolni” byli jedynie obywatele Aten, co wykluczało wszystkie kobiety, masę niewolników i osiadłych handlarzy i innych emigrantów. To daje raptem jedną czwartą wolnej populacji Aten panie Andrzeju.
Wolność jednostki, idea praw człowieka miała zarodek w okresie Oświecenia. W praktyce weszła dopiero po Rewolucji Francuskiej, powiedzmy po unicestwieniu Jakobinów.
Pan Andrzej ustanowił kwalifikacje wiary na tą, która emanuje miłością i dobrem. Fantastycznie! Ale to bardzo wysoko postawiona poprzeczka! Niech pan wymieni choć dwie religie, której wyznawcy zawsze emanują miłością i dobrem. Nich pan wymieni jedną, z głównych religi świata, która emanuje tylko dobrem i miłością. Pozostaję otwarty na sugestie.
Natomiast to, że w Ateiźmie pan nie widzi dobra i miłości to jest problem pańskiego postrzegania Ateizmu i nic więcej. Ateizm odnosi się do wiary w Boga. Nic więcej, nic mniej. To nie jest zespół praw, wierzeń, czy dogm! To jest po prostu brak wiary w Boga! Dlaczego odmawia pan zwykłych emocji jak miłość, czy troska, ludziom, którzy nie wierzą w Boga?!
Co za kompletny stek bzdur!
Czy pan uważa, że człowiek jest w stanie całkowicie wyłączyć najprymitywniejszą ( znaczy ewolucyjnie najstarszą ) część naszego mózgu – układ limbiczny – który odpowiedzialny jest między innymi za stan emocjonalny? Za całą część układu współczulnego, który automatycznie kieruje przyspieszeniem serca, zaciśnięciem naczyń krwionośnych, zwężeniem źrenic i ogólna pobudliwością?! I to tylko dlatego, że przestał wierzyć lub nigdy nie wierzył w Boga?! Czy pan uważa, że będąc Ateistą ja potrafię powstrzymać wydzielający się Oxytocin kiedy zbliżam się do mojego synka i odłączyć Dopaminę, kiedy idę z nim na spacer?!
Według pana, tylko wierzący mają te mechanizmy, a ateiści w całej ich mądrości potrafią je wyłączyć? Nieźle.
Według pana to ateiści dają masę przepisów prawnych, aby zapewne uniewolnić człowieka. No tak, niewierzący konspirują, aby usidlić wierzących. Niewierzący ustalają prawa i regulacje i tylko niewierzący. Oczywiście te prawa nie tyczą się niewierzących, bo są tylko dla wierzących. Także ja jako niewierzący powinienem jutro otworzyć sklep z mięsem i do mnie nie przyjdzie żaden inspektor, żaden urzędnik podatkowy ani nie muszę robić ramp i parkingów dla niepełnosprawnych.
Oh, i dlatego Kościoły płacą tak olbrzymie podatki, bo to ateiści ustalili ile Kościoły mają płacić. Nie płacą? Cholera, trzeba coś wymysleć.
Widzi pan, po takim wpisie nie stać mnie już na poważną debatę, dlatego się naigrywam. Niech pan przemysli swoje marzenia i światopogląd panie Andrzeju, żeby się nie ośmieszać tak więcej na tym forum.
@Marcin
Co to jest „Mazenoda”? Czy chodzi o ten nowy kościół w Brampton? Jeśli tak, to znowu pomyłka. Byem tam tylko raz przez dziesięć minut by zaspokoic ciekowość po powrocie z Alberty. Więc te „wizyty ” sa grubo przesadzone. Ma pan tendencjje do dorabiania ludziom swoich własnych wyobrażeń i pomysłów. To nie jest przyjemne.
@Marek
Marek, bo mnie zaczynasz wkurzać. Wyjmij tego kija z odbytu to się w końcu wyluzujesz sztywniaku. Czepiasz się jak teściowa. Wytłumaczyłem Ci skąd mogłem myśleć, żeś Katolikiem i tyle. Wytłumaczyłeś, żeś buddystą i na tym powinno się skończyć. Jesteś mężczyzną, czy ciotą?! No zastanów się, bo zachowujesz sie jak ciota po paradzie równości.
@Marcin
Po pierwsze nie przypominam sobie żebyśmy byli na „ty”, po drugie chamstwo i słoma z cholew zawsze prędzej czy później wyjdą z takiego przyszywanego inteligenta, który jak nie ma argumentu to zaczyna wyzwiska, Żałosne. Żegnam
@Marek
Poniosło mnie. A chamstwo i słomę wszyscy mamy w genach panie Marku. Słoma to nie tylko kazanie komus sie odluzować, to także fanatyczne wręcz obsesja na swoim punkcie ( jaką pan właśnie zaprezentował ).
Nie ma argumentu? Argumentów zostawiłem chyba na kilka długich wpisów, nie? Kto tu nie ma argumentów? Pan na tym forum, odkąd pamiętam, ogranicza sie do dwu -zdaniowych wpisów. Albo jest za czymś całkowicie i bez zastrzeżeń, albo czepia się jednego zdania po wieki, aż człowieka krew zaleje. Kiedy doczekamy sie jakiś głębszych idei od pana? Pan Zbyszek pisze. Pan Andrzej pisze. Ja piszę. A pan tylko czyta i albo zgadza się totalnie, albo krytykuje jedno zdanie bez żadnych kontrargumentów. To jest irytujące. „Oj tam, oj tam” czy ” ja nie bedę panu tłumaczył duchowej abstrakcji” ( cokolwiek to jest ), czy „ma pan tendencje do dorabiania ludziom własnych wyobrażeń i pomysłów”…nie są argumentami za wiarą, lub przeciwko niej; nie są argumentami przeciw europejskim samochodom, ani nie są argumentami za pańską inteligencją. To sa poprostu pomrukiwania człowieka, który wiecznie stoi na straży swojego kruchego ego, panie Marku.
@Marcin
taaaa….. I rest my case
@Marek
Następna głęboka odpowiedź. Idź pomasuj brzuszek figurce buddy. I z tym kijem tez weź moją radę.
Do Adama.Twierdzenie,żę ojcowie założyciele byli ateistami.? Być może idywidualnie.Jednak w każdej wsi miasteczku,nie mówię o dużych miastach stał ko ściół chrześćjański.Filmy -westerny pokazują scenografię tych czasów dość wiernie.Niezależnie od akcji filmu.Zawsze w najgorszej dziurze stał kościół .Więc kto zasiedlał ten kraj? Ateiści.?Każdy prezydent łacznie z obecnym chociaż raz bieże udzial w mszy świętej.Bo chce zjednać sobie głosy katolików zapewne.Ba ówcześni farmerzy byli bardzo wierzący i ptaktykujący.Kościół protestancki jak w przypadku „Domku na Prerii” konsolidowal tą spoleczność.Tworzył jedność chrześcjańską.Jedni pomagali innym w ramach dobrego sąsiedztwa i wiary.Czy ateiści mogą utworzyć takie lokalne spoleczności,familijne? NIE ! bo są wyobcowani,są indywidualistami.Nie pracują i nie potrafią żyć w grupie.!Nie mają idei ktora by ich konsolidowala.Tworzyla monolit.A ten tworzy wiara,bądź religia.W USA dominowała protestancka,babtyści a na końcu katolicy.
Do Marcina w sprawie Hostii.Jest taki kościół we Włoszech gdzie Hostia spływa krwią.Ja wierzę w materializację i transportacje/hologramy już mamy no nie?/Dlatego nie wykluczam takich znaków czy sygnałów.Nie klasyfikuję ich w temacie cudów tylko w temacie wyższych technologii i przekazu.
Nadchodzi następny numer Prawdy.Będzie o Festivalu na Roncesvólce.Zejdźmy panowie z religi.Nie chce mi sie studiować św, Tomasza z Akvinu ani św.Franciszka z Asyżu.Werszliśmy w galaktyczny pierścień Ariela.Będziemy go przechodzić 2.500 lat!Zobaczymy co nam przyniesie.Podobno niektorzy deliberują ,żę skok na wyższą świadomość.Ano ano.! Poczekamy .pożyjemy.
@Andrzej
Twierdził pan, że USA założyli Chrześcijanie, więc jak sprostowałem mistake, że to nie prawda. Mowa była o zakładaniu, nie o osiedlaniu. Do osiedlania tez się już wcześniej odniosłem. Pisałem, że gdyby w wieku dwunastym Kublai Khan nie zawrócił wojsk z Polski i z Węgier, to „odkrywcami” Ameryk mogliby być później europejscy muslimi. Chodziło mnie o to, że osiedlenie się Chrześcijan mógłbyć historycznym przypadkiem. Taki akurat był zbieg histori. Chciałbym przypomnieć też, że kraje te powstały na zgliszczach i łzach ludzi, którzy już tu i w Australi i w N.Z. żyli od tysięcy lat. Niektórzy bili w bębny i mieszkali w namiotach, ale miliony żyły w bardzo rozwiniętych kulturach. Mimo to, zostały doszczętnie i bezlitośnie zniszczone i wybite. Nie płaczę tu nad ich losem, nie oto mi chodzi. Taki jest bieg histori, że mocniejsza cywilizacja wypycha słabszą. Ale mówienie o zakładaniu Ameryki przez chrześcijan jako o rzeczy pozytywnej jest nie na miejscu jeśli na chwilę człowiek pozbędzie się swojej eurocentryczności i pomyśli o losach tych ludzi, których te chrześcijaństwo się pozbyło.
To ja taki „suchy” i bezuczuciowy ateista potrafię o tym pomyśleć, a pan taki uduchowiony niematerialista na to nie wpadł? Coś tu nie tak.
Panie Andrzeju, „Domek na Preri” był serialem wyprodukowanym w latach 70 tych dla rodzin z dziećmi. Reżyserem był zarazem główny aktor Michael Landon, amerykański Żyd, który Dziki Zachód znał tak samo jak pan, z westernów i z książeczek przygodowych jak „Tomek na Dzikim Zachodzie’ czy „Winnetou” Karola Maya ( Niemca, który nigdy w Ameryce nie był! ). Serial był rzeczywiście piękny i pouczający, ale prawdziwe na nim były tylko historyczne stroje. Po prostu śmiać mnie sie chce kiedy polemizuje o histori z kimś kto zna ją z westernów i z seriali dla dzieci. Nie mówimy już o tym.
Znowu pan pisze jak nakręcona katarynka, że „ateiści nie mogą tego, czy tamtego”. Widzę, że powtarzanie panu co to znaczy ateizm jest jak walenie chłopa łopatą po głowie. Jeszcze raz: Ateizm nie jest ideą. Ateizm jest brakiem wiary w stwórcę, lub w bóstwo ogólnie. Czy nic ateistów nie konsoliduje? To pańska opinia. Ateistów konsoliduje wiedza i obcowanie z nauką.
Według pana wiara tworzy monolit. To szczególnie widać u naszych rodaków. Ale można popatrzeć też na lepszy przykład – Islam. Ile jest tam odłamów, które zwalczają się nawzajem?
Panie Andrzeju, pan żyje w świecie urojonym, panu brakuje umiejętności obiektywnej obserwacji tego co się dookoła dzieje. Do pozostałych dwóch tematów ( krwawiącej hostii i wchodzenia w pierścień Ariela ) nie będę się odnosił, bo to tematy poniżej mnie. Ja z „Odkrywcami.pl” z „Astromaryją” i z „Nieznanym Światem” nie będę polemizował, ale moge polecić dobre leki.
W sprawie tworzenia scenariusza filmowego-historycznego a do nich należą westerny i opowiadania np.”Jeremiach” czy nawet Ostani Mohikanin napisany przez Coopera-oficera angielskiego i podróżnika.KIażdy reżyser tworząć taki film trzyma sie faktów i nieraz je w sposób przerażajacy odtwarza”Passion”Gibsona.Po prostu przyjacielu masz kompleks dominacji nad ludźmi i sporo w Tobie pychy.Wszystkie tezy,dowody naukowe po latach sie dewaluują ,albo są czysta fantazją ? Dlaczego?Bo w przyrodzie,fizyce,kosmosie wszystko sie zmienia.Nic nie jest stałe.I naukowcy o tym wiedzą.
Chwilowa awaria maszyny powoduje, ze nie mam na razie polskich czcionek, takze prosze odniesc sie ze zrozumieniem.
@Andrzej
Panie Andrzeju, ludzie dziela sie na dwie grupy. Jedni chca dominowac, a inni chca byc dominowanymi. Byc moze ja naleze do tej pierwszej. Natomiast nie widze jak mogl pan wyciagnac ten wniosek z moich komentarzy.
Osmiele sie takze zauwazyc, ze „pycha” to nic innego jak pewnosc siebie nazwana tak przez slabeuszy.
Co do tez i dowodow naukowych nie masz pan pojecia. One sie nie dewaluuja. Nauka jest rzecza narastajaca. Wszystkich naukowcow laczy chec poznania natury. Nauka nigdy nie operuje absolutyzmami. Te zdanie bierze sie z niezrozumienia istoty nauki panie Andrzeju. Nauka czesto sie weryfikuje i co najwazniejsze posiada mechanizmy, ktore te weryfikacje umozliwiaja. Nauka jest dzielem postepujacym. Zaden naukowiec nie twierdzi, ze juz wszystko wiemy. Ale mowienie ze nauka po latach sie dewaluuje to jakas fatamorgana. Jakby tak bylo to naprzyklad samoloty w pewnym momencie musialyby przestac latac, bo dotychczasowa konstrukcja, ba! dotychczasowe prawa fizyki przestalyby musiec pracowac!
W pewnym sensie prawda, ze natura to ciagle zmiany, ale to sa zmiany wedlug niezmiennych parametrow.
Niech pan nie pisze co wiedza czy nie wiedza naukowcy, bo widze, ze pan z nauka raczej nie obcuje.
Trzeba miec otwarta glowe, panie Andrzeju, ale nie az tak mocno, zeby mozg wypadl.
Kiedy sie spotyka tak wyjątkowo aroganckich ludzi jak Marcin, to odechciewa się wszelkich dyskusji. Nie znoszę arogantów. Wydaje mu się że pozjadał wszystkie rozumy, a jest po prostu żałosny i śmieszny w swoim indyczym tokowaniu. Módl się panie Macine o zdrowie, bo o rozum za późno. No i oczywiście oczekuję trochę inwektyw w odpowiedzi, No, panie Marcinie, do boju z wyrazem k… i h… na ustach. I jeszcze trochę zaściankowych mądrości proszę i tyradę na temat mądrości własnej też…
Marek tym razem wiecej niz dwa zdania ( gratuluje ), ale nadal tresc bez substancji. A te k…… i h…….. sa wytworem jego bujnej wyobrazni. No coz, jak powiadaja: „glodnemu chleb na mysli…” Ale na razie wystarczy o nocnych marzeniach Marka. W kocu jego upodobania seksualne sa jego prywatna sprawa i nie do konca rozumiem dlaczego je tutaj, na tym forum poruszyl.
Juz kiedys mielismy podobna rozmowe. Marek wypelza, atakuje, wyzywa i poniza po czem wycofuje sie spowrotem pod swoj kamien. Nigdy zadnych argumentow, jakis blyskotliwych mysli. Ot krzyk i tupanie starego frustrata.
Marku, w przeciwienstwie do Ciebie rozumu nie szukalem w modlitwie, bo juz kiedys zrozumialem, ze po rozum trzeba inna droga. Czytajac Twoje wypociny przekonuje sie, ze jednak obralem wlasciwa droge.
Umysł analityczny,zdolność do logicznego kojarzenia zdarzeń i faktów to dar od Stwórcy przekazany w łańcuchu DNA .I ten „program” samopowielajacy jest prawdziwym cudem na ziemii.W konkluzji zdolnośći do nauki i logicznego rozumowania ,ten dar pochodzi od”BOGA” ,ktorego Marcin neguje.Napewno nie wyksztalcił sie w procesie ewolucji.Gdyby tak było to najstarsze stworzenia na ziemii „krokodyle” powinny śpiewać i znać tabliczkę mnożenia.