( „Gazeta” nr 87 4.05.2007)
Parę miesięcy temu odkryłem przykład dyskryminacji co w takim jak Kanada kraju, gdzie równe traktowanie wszystkich i wszystkiego staje się niemal religią, nie powinno mieć jednak miejsca. A jest to niewielki sklep mieszczący się w Toronto przy Oakwood Avenue, w którym można kupić pamiątki związane z komunizmem. Różnego rodzaju gwiazdy i flagi z sierpem i młotem, figurki lub obrazki Stalina, Dzierżyńskiego i innych zbrodniarzy. Jeśli w naszym (kanadyjskim) parlamencie zgłoszono nie tak dawno propozycję wyrównania cen usług fryzjerskich damskich i męskich, to aż dziwne, że nie znalazł się do tej pory ktoś kto nie żąda wydzielenia 1/3 powierzchni sklepu na „pamiątki” faszystowskie. Dlaczego 1/3? Ano, zależnie od źródeł, ofiary komunistycznych zbrodni szacuje się na około 100 milionów istnień ludzkich, ofiar zbrodni faszystowskiech było „tylko” około 30 milionów, czyli jakaś sprawiedliwość musi być. Niestety tylko pozornie nieistniejąca już komunistyczna propaganda jest nadal górą. Publikacji przypominających zbrodnie komunistyczne nie ma za wiele i nie powstał do tej pory żaden film lub jeszcze lepiej gra komputerowa na ten temat, bo dzisiejszej młodzieży do książek raczej trudno przekonać. Parę miesięcy temu przyszedł do mnie klient, rodowity Kanadyjczyk ubrany w futrzaną czapkę ozdobioną czerwoną gwiazdą z sierpem i młotem. Zapytałem go dlaczego to nosi. Bo to jest „cool” odpowiedział. Czy też jest dla niego „cool” to, że bandyci spod tego znaku wymorowali tyle milionów ludzi? – spytałem.Odniosłem wrażenie, że niewiele wie na ten temat, ale potem czapkę jednak schował do teczki. Innym razem starałem się powiedzieć coś na ten temat małolacie ubraną w koszulkę z wizerunkiem Che-Guevary. Tu już poszło trudniej, warknęła że go kocha i basta. No bo jak ma nie kochać gdy na kandyjskich uniwersytetach działają legalnie! organizacje komunistyczne. Pamiętam jak kiedyś z Yorku wróciła oburzona córka, bo chcieli ją zapisać do partii komunistycznej. Tam na uczelni prowadzą agitację rozdając obrazki z Leninem i Guevarą, oczywiście nie informując o ich prawdziwych „zasługach”. I chyba jedynie królewski wnuczek Harry ma jakieś zasługi w propagowaniu, dla równowagi, faszyzmu pojawiając się kiedyś na imprezie w mundurku ze swastyką. Ale oberwało mu się i to porządnie. Jakby przebrał się za czerwonoarmistę to by było „cool”W ubiegłym roku dwaj polscy publicyści panowie Sobczak i Szpak wyrazili oburzenie potraktowaniem sztandaru Związku Sowieckiego. Należy tu dodać, że chodziło o sztandarnie rosyjski tylko sowiecki, czyli nie państwa a organizacji utworzonej z podbitych lub przymusowo „wyzwolonych” niepodległych państw, bo nie są znane przypadki przystąpienia do ZSRS dobrowolnie. Tym właśnie sztandarem prof. Jerzy Szaniawski udekorował otworzone w Warszawie Muzeum Ryszarda Kuklińskiego. A sztandar ten umieścił na podłodze, co spowodowało oburzenieobu publicystów. Może więc podpowiedzą gdzie chcieliby umieścić chorągiew pod którą mordowano niewinnych ludzi nie tylko w ZSRR ale w Europie, Azji i w Afryce. Oczywiście obaj podkreślają, że dla nich pułkownik Kukliński był zdrajcą, a Jerzy Szaniawski, jego pełnomocnik, komunistycznym prominentem, nie wspomninając nic, że był on w 1985 roku skazany na 10 lat przez komunistyczny sąd, a wyszedł na wolność jako ostatni więzień polityczny PRL. W relacji tej wymieniono też arcybiskupa Życińskiego, który podobno miał powiedzieć, że radziecki sztandar nie wszystkim kojarzy się negatywnie i jest przecież symbolem zwycięstwa na faszyzmem. Nie wiem czy arcybiskup to powiedział czy nie bo takich dziennikarzy nie można traktować poważnie. Dalej próbują jeszcze ogłupić czytelnika porównując Unię Polsko-Litewską z ZSRR i retorycznie pytając czy my bylibyśmy zadowoleni gdyby Litwini wykładali naszymi flagami podłogi. Proszę bardzo, może usłyszymy od nich dlaczego sowiecki (nie rosjski!) sztandar kojarzy się ich zdaniem pozytywnie. Tylko proszę, bez bzdur o walce o pokój, elektryfikacji, powszechnej edukacji czy opiece medycznej. Bo w tych sprawach „zgniły zachód” miał nieporównywalnie lepsze osiągnięcia. Największą zasługą Armii Czerwonej było oczywiście zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami. Tylko niestety ciągle jakby się nie pamięta, że ta armia napadła na nasz kraj jednocześnie z nimi. Kiedy dwóch najeźdźców wzięlo się za łby, sowieckie wojska nie mogły się po prostu zatrzymać na polskiej granicy, bo dałoby to czas Niemcom do kontrataku. Oczywistym jest, że wroga goni się aż do zwycięstwa. Tylko że wyzwoliciel, który przy okazji przeszedł w tej pogoni przez sąsiednie państwa po skończonej wojnie wraca do siebie. Jeżeli tego nie robi to nie jest wyzwolicielem ale okupantem.
I dokładnie tak się stało w 1945 roku. Sytauacja po wojnie była dość skomplikowana politycznie, o winie zachodnich sojuszników w stosunku do narodów zagarniętych przez sowietów napisano już wiele tomów. Niestety w czasach współczesnych dawno po tzw. „obaleniu” komunizmu nadal nie ma chętnych na polemikę z jego następcami, bo jak inaczej można nazwać fakt kierowania teraz już „demokratyczną” Rosją przez funkcjonariusza sowieckiej bezpieki. To tak jakby kanclerzem niemieckim był obecnie były oficer NRD-owskiej Stasi. Oprócz Busha, który coś tam bąknął w Estonii, nikt z przywódców zachodniego świata nie ośmielił się powiedzieć nic w tej sprawie na moskiewskich obchodach 60-lecia zwycięstwa nad faszyzmem. Ale czy można się dziwić? Przecież sierp i młot jest „cool”,a przywódca Niemiec, kraju który jak by nie było, był sprawcą całego zamieszania, był wtedy zajęty urządzaniem swego gabinetu w rosyjskiej firmie.I to wszystko dzieje się nie w Kanadzie czy USA gdzie można zrozumieć, że historia czerwonoskórych plemion jest bliższa kanadyjczykom niż historia czerwonoarmistów, ale w Europie, która najbardziej ucierpiała od obu dyktatur. A okupowane po wojnie kraje jeszcze długo będą ponosiły konsekwencje „bratniej pomocy”.
Wróćmy jeszcze na chwilę do pułownika Kuklińskiego. Ja w czasie odbywania zasadniczej służby wojskowej pracowałem w sztabie jednostki . Poznałem tam wielu oficerów, zarówno tych spod Lenino jak tych wykształconych w PRL-u. W większości normalni ludzie, a najważniejsze, że ogromna większość myślała tak jak Kukliński i wszyscy Polacy. Ich też trafiał szlag, że sowiecki sierżant był ważniejszy w LWP od polskiego majora. Oni też widzieli szaleństwo planów Układu Warszawskiego. Tylko nie wszystkim wystarczyło odwagi i determinacj by coś z tym zrobić.W kraju gdzie marzeniem wszystkich było mieszkać lub żyć tak jak na Zachodzie, być w NATO i UE, nazywanie człowieka który narażał swoje życie szkodząc okupantowi zdrajcą, jest objawem zaćmienia umysłowego lub w najlepszym razie pomroczności jasnej. A własnie człowiek, w którego rodzinie ta ostatnia choroba miała miejsce wielokrotnie odmawiał pomocy w sprawie pułkownika Kuklińskiego. Czyżby Wałęsa i Kukliński walczyli z innymi komunizmami? Niestety komunistyczny „show” trwa. Niedawno w Tallinie na decyzję o usunięciu pomnika okupantów komuniści zagrozili rozebraniem ambasady estońskiej w Moskiwie. Czy to jest obłęd czy to jest tylko „cool”. Najbardziej niebezpieczne wydaje się że w tych ekscesach uczestniczą nie tylko wiekowi miłośnicy obu wąsatych bandytów ale coraz częściej również młodzież. Czyżby świat miałby się znów okazać mądrym po szkodzie. Chyba zachód jednak popełnił błąd udzielając pomocy sowietom w czasie II wojny światowej. Istniało wtedy jakieś prawdopodobieństwo, że barbarzyńcy wyniszczą sie wzajemnie, a sierp, młot i swastykę wyrzucimy do jednego wora, a tak niestety mamy ciągle z tym problem.
Obyczaje takich starożytnych barbarzyńców były jakby bardziej cywilizowane, dwóch takich kacyków stawało na udeptanej ziemi i w pojedynku rozstrzygali o zwycięstwie plemion. Wyobraźmy sobie jakby tak Bush stanął w samo południe do pojedynku z Bin Ladenem. Czy nie byłoby to bardziej cywilizowanym rozwiązaniem niż obecna bezsenowna wojna? Przez moment wydawało się, że Anglicy wysyłając Harrego do Iraku chcą kontynuować te sprawiedliwe czasy. Niestety on sam nie bardzo jest chętny do pojedynku, a ponieważ jakiś kozi pastuch zagroził, że mu obetną ucho to wydatki na jego ochronę prawdopodobnie przekroczą koszty utrzymania dywizji wojska. Ponadto jego udział w tej wojnie może narobić sporego zamieszania w przyszłości. Wyobraźmy sobie gdy za jakieś 500 lat odnajdą w wykopaliskach fotografie młodego księcia wojownika, raz w mundurze hitlerowskim a raz w brytyjskim. Ile doktoratów powstanie na temat współudziału wojsk faszystowskich i brytyjskich w wojnie irackiej lub tajnego agenta Harrego. Taki jakby Hans Kloss. A tak przy okazji, czy zdaniem w/w publicystów Kloss był bohaterem czy zdrajcą? Brał przecież żołd od okupanta ale działał dla dobra swoich i zgodnie z własnym sumieniem. Czyli dokładnie tak jak Kukliński. Możliwe, że zamiast oglądać przygody J-23 raczej raczyli się wtedy napojem o takiej własnie nazwie.
W 2012 będziemy wspólnie z Ukrainą gospodarzami mistrzostw Europy. My się cieszymy, komuniści się wściekają. Jak bezczelnym trzeba być aby po tylu latach okupacji i wyniszczeniu obu tych krajów, kpić nazywając je teraz „pieskami UE, którym rzucono kość” (Konsomolskaja Prawda). Już nie pamiętają jakie kości rzucali nam z Kremla? Wracając na moment do Estonii, czytałem kiedyś wspomnienia estońskiego premiera, który opowiadał jak po odzyskaniu niepodległości wykurzał sowieckich agentów ze swego kraju traktując tą sprawę poważnie, jako być albo nie być wolnej Estonii. My ich mieliśmy i mamy ich nadal. A co najgorsze postkomunistyczna propaganda zdołała przekonać Polaków że to wszyskto wymysły oszołomów. Po rozwiązaniu WSI podniósł się raban, oto nieodpowiedzialni ludzie demaskują polski wywiad. Przecież tak naprawdę ci ludzie byli i mogą być przydatni tylko komunistom, a listy z ich nazwiskami leżą bezpiecznie w Moskwie, jakie więc demaskowanie. Parę tygodni temu mieliśmy w Polonii aferę spowodowaną ujawnieniem faktów, że popularny aktor Maciej Damięcki donosił. Może i donosił, bo szantażowali go za jakieś grzeszki. Oczywiście na żądanie publiczności zdjęto go z afisza. Jego kolega po fachu Daniel Olbrychski stanął w jego obronie, ale też udzielił wywiadu gazecie „Nowyje Izwiestia” (14.03.2007) w którym wyznaje:
„kiedy spotykam go na ulicy zawsze pierwszy mu się kłaniam i mówię: dzień dobry panie generale, natomiast obecnemu nigdy się nie ukłonię”.O kim mowa? Niestety o Jaruzelskim, a ten obecny to Lech Kaczyński. Ja osobiście też nie jestem zwolennikiem takiej lustracji, w której jedynymi dotąd ofiarami są ofiary komunistycznej bezpieki, ale wypowiedź Olbrychskiego uważam za bardziej podłą niż występek Damięckiego. Namiestnikiem moskiewskim oczywiście ktoś musiał być. Tu nie chodzi o mszczenie się, ale ten człowiek nie jest po prostu godzien noszenia munduru obecnego Wojska Polskiego. On był generałem innego wojska, którego lufy wyrzutni skierowane były w naszą Europę. I tak może być szczęśliwy, że żyje w innych czasach. Z jego i jego poprzedników polecenia mordowano tysiące ludzi. Teraz sądy orzekają symboliczne wyroki (nieliczne niestety) w zawieszeniu dla zwykłych oprawców ze względu na ich wiek. Oni mordowali „wrogów narodu” bez oglądania się na ich wiek. Wiemy już z całą pewnością, że w 1981 roku nie było żadnego zagrożenia inwazją sowiecką. Chodziło tylko o to, że jakby Jaruzelski nie wyprowadził wojska przeciw narodowi to zostałby odsunięty od koryta. Tylko tyle. Nie łudźmy się, zrobiłby to za niego ktoś inny. Jemu jednak zabrakło odwagi i honoru by po prostu jak żołnierz polski stanąć po stronie narodu polskiego. I dlatego dziś ten człowiek nie powinien być tytułowany polskim generałem. W mundurze polskiego generała wziął udział w putinowskim „pikniku” zwycięzców i został potraktowany gorzej niż nieokreślony „niemiecki antyfaszysta”. Był wprawdzie w towarzystwie prezydenta RP. Co do tego prezydenta nikt nie spodziewał się i nie spodziewa, że ma on honor. Ale Jaruzelski, noszący ciągle, niestety, mundur polskiego generała mógł choćby wtedy pokazać, że trochę tego honoru jednak posiada. Tym bardziej, że w 2005 roku już ponad wszelką wątpliwość nie było zagrożenia sowiecką interwencją. Niestety okazał się po raz kolejny zwykłym tchórzem. A wypowiedź Olbrychskiego powinni zapamiętać nasi polonijni organizatorzy imprez kulturalnych. Co na to społeczeństwo? 50% Polaków uważa Jaruzelskiego za bohatera, tyleż samo Kuklińskiego za zdrajcę. Nie wiem na ile można wierzyć w rzetelność tych sondaży, ale albo są one nieprawdziwe albo komunistyczny wirus jest groźniejszy niż nam się wydaje. Maj jak zwykle rozpoczyna się Świętem Pracy. Nie można mieć nic przeciwko temu by było ono świętem ludzi pracy. A co my widzimy na polskich ulicach?
Niestety bandy tzw. pożytecznych idiotów z czerwonymi flagami, którzy ciągle mają tyle wspólnego z proletariatem co i kiedyś. W tym roku wyszli w żałobie bo przez „siepaczy IV RP” zastrzeliła się jedna z nich. Niech mniej odporni na komunistyczną propagandę przez chwilę zastanowią się. Czy znają choćby jednego uczciwego człowieka, który trzyma w łazience naładowany pistolet? Owszem trzeba docenić „bohaterstwo” tej kobiety, która wolała zginąć niż sypnąć kumpli, tylko że ci kumple to są ci sami ludzie, którzy od ponad pół wieku nie ustają w grabieży kraju, w którym żyją ale nie traktują go jako swojej ojczyzny. Aż dziwne, że nie przypinali czarnych wstążek na swoje czerwone chorągwie gdy odchodzili ułaskawieni przez „prezia” gangsterzy. Przecież tajemnice, które zabrali ze sobą uratowały niejednego „łączącego” niegdyś proletariuszy wszystkich krajów. Obiektywnie trzeba przyznać, żę komuna ma się dobrze również dzięki prawicowym nieudacznikom. Ja wiem, że obecną
koalicję można porównać do zamieszkiwania w jednym domu z dwoma szaleńcami, od których jednak zależy czy zostaniemy w nim na dłużej. Ale za ostatnie wyczyny Marka Jurka ani Lepper ani Giertych raczej nie ponoszą odpowiedzialności. Obraził się, zabrał klocki i poszedł. A co tam kraj, dla niego Marszałka. Tylko raczej tymi klockami nie dadzą mu się pobawić w innej piaskownicy, a na zbudowanie swojej też ma raczej małe szanse, poza tym na cholerę komu tyle tych piaskownic.Szkoda tylko, że przyniósł wstyd Gorzowiakom.
Parę tygodni temu w jednym z torontońskich tygodników (Goniec z 23 lutego 2007) były kanadyjsko-peruwiański kandydat na prezydenta oskarżył w mocnych słowach Polskę o agresję w stosunku do Rosji. Nie chce mi się już tego cytować, numery archiwalne są na pewno dostępne w redakcji. Jak to jednak dobrze, że wtedy nie wygrał bo obiecywał Polakom drugą Kanadę. Ale, zaraz! W kształcie jakiej litery są skrzyżowanie narzędzia na sowieckim sztandarze? Czyżby? Cool!
PS
Męcząca jest ta cała polityczna historia tym bardziej, że i tak z niej nikt nie wyciąga żadnych wniosków. Teraz gdy już jesteśmy w Unii całe szczęście że wolno się trochę z niej pośmiać.
Pomimo, że goszczący niedawno w Toronto polski ekspert od teorii spiskowych Stanisław Michalkiewicz ostrzegał nas przed tą całą Unią, to jednak w ubiegłą sobotę wybraliśmy się na spektakl warszawskiego Teatru Komedia „Stosunki na szczycie”. Świetna sztuka, dużo śmiechu, dobra obsada ze szczególnym uwzględnieniem Agnieszki Kotulanki, kóra dość długo mieszkała w Toronto. Widocznie dłuższy pobyt w naszym mieście wpływa dobrze na formę polskich aktorów, również Krzysztof Stelmaszyk, który mieszkał wśród nas dobrych kilkanaście lat, teraz robi dużą karierę Polsce. Trzeba przyznać, że Promocyjna Grupa „Polonia” Stanisława Słoniewskiego wyrosła na prężny impresariat umożliwiający nam bieżący kontakt z najlepszymi polskimi artystami. Brawo Słoniu – jak powiedziała zapowiadająca spektakl Agnieszka Krupak.
Krzysztof Sapinski
Toronto