„Kanadyjska temida zadziałała, pan Leszek poszedł na ugodę i niektórym zrobiło się głupio, że cała beznadziejnie idiotyczna sprawa nie zakończyła się całkowitym triumfem bez żadnych warunków. Ludzie tacy nie rozumieją jednak że kanadyjski system sądowy to nie miejsce dochodzenia sprawiedliwości lecz coś na kształt samopędnego zamku Kafki”
Tak skomentował Andrzej Kumor w Gońcu (nr 30) sprawę w jaką uwikłano naszego sędziwego weterana. Jak ktoś w Polsce przeczyta te słowa z pewnością puknie się w czoło, bo gorszego systemu sądowego niż nad Wisłą Polacy nie mogą sobie raczej wyobrazić. Czy naprawdę jest aż tak żle? Słuchając różnych opowieści z wokandy rzeczywiście można nabrać podejrzeń czy w resorcie tym pracują jeszcze ludzie normalni, oczywiście w potocznym tego słowa znaczeniu. A przecież jak by nie było są to ludzie wykształceni. Może mamy tu więc do czynienia z przypadkiem nadkształcenia, bo w sądach po ludzku się już nie mówi, a zrozumieć swoisty slang prawniczy bez zatrudnienia kogoś kto choć trochę to kuma, ani rusz. Jednak ludzie ci nazywający siebie mecenasami a czasami nawet obrońcami, sypią chyba najwięcej piachu w tryby tego systemu. Nawet błache sprawy sądowe zamieniają się w niekończące się procesy za ich właśnie sprawą, bo gotowi są oni wykorzystać wszelkiego rodzaju bzdury, niby dla dobra klienta ale tak naprawdę tylko dla dobra swojej kieszeni, bo szanujacy sie mecenas paluchen nie kiwnie jak nie dostanie za godzinę średnio tygodniowej pensji „bronionego”. W przypadku pana Leszka sprawa była raczej prosta i oskarżenie na pewno można było obalić, tylko że może tygodniowa renta klienta była tak mała, iż lepiej było zadowolić się tym co udało się już wziąźć i sprawę oddać walkowerem.
W sądzie zebrało się wtedy sporo osób w tym przedstawiciele polonijnych mediów a nawet konsulatu, które widzały adwokata w akcji a raczej brak akcji adwokata. Na pewno z niemałym zdziwieniem oglądały go potem w polonijnej audycji telewizyjnej gdzie przedstawiono go zwycięzcą i prawie bohaterem Polonii. Nie wiadomo z jakiego ukosa trzeba patrzeć na tą sprawę aby widzieć ją aż w takim zniekształceniu. Jedna z czytelniczek nadesłała swoją opinię w której pisze, że prawo jest straszne, a dość przecież obraźliwe upomnienia mecenasa o nierobieniu głupich min były słuszne, bo przecież wszystko to dla dobra Leszka. Można i tak rozumować, ale nie wiadomo gdzie w tym wszystkim jest właśnie jego dobro. W tą sprawę bezinteresownie zaangażowało się wiele osób i organizacji polonijnych , poświęcając swój czas czy zbierając pieniądze. Dlatego chcielibyśmy dowiedzieć się dlaczego sprawa ta taki miała finał. I chcemy też wiedzieć co będzie, gdy nie daj Boże, skarżąca kobieta, której nikt nawet nie widział sprowokuje złamanie zasądzonych jemu restrykcji. Ile wtedy Polonia będzie musiała zebrać i czy to będzie straszne prawo czy straszna niekompetencja tych, którym płaci się straszne pieniądze za obronę przed tym właśnie starsznym prawem. Lecz chcielibyśmy usłyszeć to w ludzkim, nie prawniczym języku, a po naszemu jak kogoś się uniewinnia to nie nakłada mu żadnych restrykcji. Jakby tak ktoś w Polsce skwitował całą sprawę, że jaka Polonia takie zwycięstwo to byśmy się, słusznie przecież oburzyli.
Ciekawe, że jakby nawet licencjonowany elektryk sknocił instalację nie przyszłoby nam do głowy psioczyć na kanadyjskie przepisy. Ot partacz, powiedzielibyśmy i tyle. Ciekawe też czy jest jakiś związek pomiędzy opiniami na temat tej sprawy, w niekórych polonijnych mediach z ogłoszaniem się w nich mecenasa. Czasami można spotkać reklamy, w których nazywa się mieczem i tarczą sprawiedliwości. Tylko tak to już bywa, że jak miecza się nie używa to z reguły wraca się na tarczy. Może bardziej pasowałby tu więc, wykorzystywany przez jednego z agentów nieruchomości, motyw z kotem.
Tak jak naszą zwykłą nieudolność potrafimy najczęściej wytłumaczyć siłami wyższymi to stanowczość Żydów postrzegamy jako demonstarcję siły. W tym samym felietonie, w tym samym numerze Gońca (nr 30 str.15) autor oburza się, że hollywódzki reżyser Oliver Stone musiał, jak to autor określił odszczekać swoją wypowiedź.
Stone doknonał bowiem obliczeń, z których mu wyszło, że Żydzi nie byli największą ofiarą II wojny światowej, bo zginęło tam więcej Rosjan niż Żydów. To, że Stone gada głupoty jakoś uchodzi uwadze autora. W czasie tej wojny zginęło 6 mln Żydów czyli 30% populacji oraz 23 mln obywateli radzieckich co stanowiło około 13% mieszkańców ZSRR z czego na pewno spora ich część poległa z rąk swoich lub w wyniku głupoty dowódców jak również w czasie gdy razem z Hitlerem ruszyli na podbój świata. Poza tym ZSRR prowadzł regularną wojnę z Niemcami, a Żydów zabijano tylko dlatego, że nimi byli.
Obojętnie czy się kogoś lubi czy nie, trochę obiektywizmu nie zaszkodzi, tym bardziej iż z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że pan Stone nie stał się nagle taki wrażliwy na krzywdy Rosjan lecz mógł nie dostać kasy od hollywódzkiego producenta a tam prawie wszyszcy to Żydzi, o czym Stone na pewno dobrze wiedział.
W polonijnych witrynach pokazał się plakat z facetem z bumerangiem i apelem o pomoc polskim talentom.O jakie talenty chodzi, jak i dlaczego mamy im pomagać nie podano.
Akcji sponsoruje z „ramienia” stowarzyszenie trudnej do zidentyfikowania armii.
Może autora akcji pozwać z „ramienia” ekologów o marnowanie papieru, a uzyskane pieniądze przeznaczyć na tą właśnie pomoć ( na zakup bumerangów?). Pomysł może i niezły tym bardziej, że mamy tu paru bardzo sprytnych adwokatów.
Zanosiło się, że w konkursie na idiotę roku niezagrożonym zwycięzcą w Polsce zostanie niejaki Rafał Betlejewski, który podobno udając, że ma ma to być teledysk do piosenki Niemena podpalił we wiosce Zawada stodołę, a potem oznajmił, że chodziło tu o Jedwabne. Jednak w zdobyciu tytułu zaczął mu poważnie zagrażać niejaki Jakub Żulczyk prowadzący w tygodniku „Wprost” rubrykę „Na skróty przez kulturę” gdzie, mające się odbyć w Polsce koncerty Rogera Watersa i Stinga określił jako „noce żywych trupów”. Chociaż do kultury rzeczywiście idzie na skróty i to duże, życzymy mu by zanim sam się takim stanie choć raz udało mu się posłuchac koncertu Watersa.
5 Comments
Czy ktoś mógłby podać jak się ten sprawny adwokat nazywa? Ot tak, żebym wiedział kogo nie brać. Czy może wszyscy się boją że ich ten adwokat pozwie za oczernianie i w swojej sprawie bedzie walczył jak lew, bo przecież jego tygodniówka to nie emerytura biednego…
Oliver Stone powiedział to co wszyscy wiedzą. Autor powyższego tekstu przytoczył tylko część jego kontrowersyjnej wypowiedzi. Dalsza część zawierała między innymi tajemnicę poliszynela, że Hollywoodem rządzą Żydzi. Być może ten radykalny lewak obraził się za coś tam na Hollywood i postanowił mu zrobić na złość? Hollywood jest jaki jest i każdy wie jaki jest, ale reżysera i producenta filmu gloryfikującego Fidela Castro ( najprawdopodobniej zrobiony na zamówienie ) nie będę bronił. Reżyserem jest doskonałym, tego mu odebrać nie mogę pomimo, że nie zawsze zgadzałem się z autentycznością i z moralnym przekazem jego niektórych filmów. Czym był jego ostatni wybryk? Czy histerią rozpieszczonej primadonny czy starczym zgrzybieniem, nie wiem. Jedno wiem na pewno. On już w Hollywood nie istnieje.
Nie ma szczęścia tygodnik „Wprost” do dziennikarzy poruszających tematykę muzyczną , wcześniej w podobny sposób „wyżywał” się na weteranach rocka Robert Leszczyński , ale gdzie jemu do Jakuba Żulczyka – to jest dopiero prawdziwy ekspert , tylko od czego? Szkoda polemizować z kimś takim i bardzo się dziwię , że redaktor Lis usiłujący przywrócić dawną świetność temu tygodnikowi ,
przepuścił tak kuriozalny tekst , którego nie da się obronić stwierdzeniem , że rubryka „Na skróty przez kulturę” redagowana jest na pół serio. Rockowi seniorzy w większości bardzo fajnie się starzeją i ciągle są w doskonałej formie zawodowej , ale nawet gdyby ich wszystkich życie tak ” przeorało” jak Keitha Richardsa , to w końcu na koncerty chodzimy dla muzyki , a ta w ich wykonaniu ciągle jest niepowtarzalna i najwspanialsza!!! Nie wiem jakiej muzyki sam słucha
„dowcipniś” Jakub Żulczyk i jakich wykonawców chciałby zarekomendować czytelnikom „Wprost”, ale zanim się ośmieszy , przytoczę pewien muzyczny fakt z przed dwóch lat. Otóż w tamtym czasie pewien poznański organizator wpadł na pomysł zorganizowania w Gorzowie na stadionie żużlowym , jedynego w Polsce koncertu wykonawcy jak najbardziej współczesnego i topowego , czyli 50Centa
i co z tego wyszło? – wielkie nic. Mimo ogólnopolskiej reklamy ( sam gorzowski magistrat wyłożył na ten cel 100 tys.zł) , biletów sprzedano niewiele więcej niż 2 tysiące , co amerykański raper potrakował jako obrazę majestatu i odwołał koncert.
Bilety na koncert Stinga zniknęły w oka mgnieniu , a stadion Lecha jest kilka razy pojemniejszy niż gorzowski , bilety na przyszłoroczny koncert Watersa sprzedają się jak ciepłe bułeczki i Jakub Żulczyk musi się pośpieszyć jeżeli chce usłyszeć i zobaczyć na czym polega różnica między muzyką , której on słucha , a tą słuchaną przez milionowe rzesze fanów na całym świecie i to niezależnie od wieku…
Plakat z kijem hokejowym to zapowiedź zaproszenia do Kanady 10 hokeistów z Polski na okres 7 miesięcy ,wprowadzenia ich do drużyn kanadyjskich w celu treningu i wyszkolenia.A całość finansuje i pomysł realizuje szkoła hokeja z North Bay pod kierownictwem polskich i kanadyjskich trenerów.
W sprawie pana Leszka Bukowskiego rzeczywiście adwokat dał „zada”i odniósł pyrrusowe zwycięstwo.!A ostrzegalem co poniektórych.!