Na chłopski rozum: zamach czy wypadek?
1 maja 2010AWS – aktualności w skrócie – nr 10
31 maja 2010AWS – aktualności w skrócie – nr 9
Dzień Polonii
W tym roku z okazji Dnia Polonii, czyli jak by nie było naszych imienin ojczyzna nie ograniczyła się do wysłania okolicznościowej kartki ale zafundowała nam nawet prezent w postaci biletów na koncert Budki Suflera. Koncerty sponsorowane są nad Wisła codziennością, lecz trochę to rozpuszcza krajowych artystów i czasami bywają dla nas trochę zbyt kosztowni. Widocznie senatorowie dostrzeli problem i nie bacząc na wulkaniczne pyły pofatygowali się osobiście by dopilnować wszystkiego na miejscu.
Przy okazji z pewnością zauważyli, że były senator Cugowski może się trochę jednak nauczyć od naszej polonijnej piosenkarki Anny Czyszczoń, która występowała przed nim, ale to już jest temat na inną okazję. Podobno tegoroczna ojczyźniana szczodrość wynikła z tego iż w przemówieniu przyszłego prezydenta Polski mają się znaleźć słowa: „Nie pytajmy co Polonia zrobiła dla Polski, tylko co my robimy dla Polonii.” Rzeczywiście jako Polonia staramy się jak możemy. Stworzyliśmy tutaj taką małą Polskę. Kupując polskie produkty wspieramy krajowych producentów. Założyliśmy setki biznesów a nazywając je Wisła, Piast, Zagłoba czy Barbakan propagujemy również w jakiś sposób polską historię i tradycje. Pomagamy narodowym liniom lotniczym, często nawet przepłacając a jak trzeba to nawet wspieramy ojczyznę politycznie. Chyba więc mamy prawo oczekiwać jakiegoś drobnego od niej prezentu imieninowego. Miejmy nadzieję, że to dopiero skromny początek świętowania naszej polskości tutaj w Kanadzie z Polski pomocą. Oczywiście nie bylibyśmy prawdziwymi Polakami jakby nie znalazł się od razu jakiś śledczy, który w Gońcu z 14 maja zapytuje ile to polskich podatników kosztowała ta impreza (w pisowni orginalnej: cyrk) i według jakich kryteriów rozprowadzano wejściówki.
Zenek w Toronto
9 maja wchodząc do torontońskiego teatru jeden z liderów kabaretu Pod Bańką wyglądał na trochę zestresowanego. Nic dziwnego, przyjechała konkurencja i to mocna bo w osobie legendy polskiego kabaretu Zenona Laskowika. Nawet Oblaci nie lubią konkurencji (prawda.ca z 1 maja 2010) a co dopiero grzeszna osoba świecka.
Występ „dinozaurów” jest na pewno o wiele trudniejszy w przypadku kabaretu niż koncertu muzycznego. Naszym weteranom z obu dziedzin nie sposób odmówić mistrzostwa ciągle nieosiągalnego dla ich młodszych kolegów ale muzykanci mają jednak dużo łatwiej bo przychodzimy przede wszyskim na ich na stare przeboje, te nowe w obu przypadkach są przeważnie raczej takie sobie. W niedzielę ukłonem w stronę publiczności były wplatane w dialogi kanadyjskie akcenty lecz na całe szczęście nie wymyślono aby w finałowej scenie zamiast na wieżę mariacką artyści „wchodzili” na CN Tower bo mogłoby to spokojnie wypełnić cały program. Samokrytykę wyrazili dopiero ze szczytu krakowskiej budowli kiedy wskazując na widownię zawołali ze zdziwieniem „ a oni zapłacili po 65 dolarów”. Wychodząc z teatru lider z Bańki był już w dużo lepszym nastroju. Konkurencja okazała się nie taka znów groźna.
Mitologia burmistrza
Pewnie naczytał sie chłop w pracy starożytnej greki i zamarzyło mu sie utworzenie z Toronto znanego w dawnej Grecji miasta-państwa. A wszystko przez to, że ontaryjski rzad odmówił finansowania nawet nie kontrowersyjnych co po prostu durnych pomysłów zwiazanych z komunikacja miejską. Chociaż gospodarczo nieodpowiedzialny jak Grek, nosi nazwisko kojarzące się z niemiecką gospodarnością. Oczywiście chodzi o jeszcze niestety urzędującego burmistrza Millera, który oczywiście wszystko robi w trosce o najbiedniejszych emigrantów aby ułatwić im dojazd do pracy. Jakoś nie sposób doszukać się tych zakładów pracy na trasie-pomniku millerowskiej myśli, ulicy St.Clair Avenue West. Sama ulica stała się za to takim miejscem pracy i zapewni ją na długie lata kolejnym ekipom związkowych drogowców. Właściele lokalnych biznesów skierowali sprawę do sądu, coraz częściej mówi się też, że poprzez uczynienie tej ulicy nieprzejezdną narażone jest bezpieczeństwo mieszkańców z powodu utrudnień w dojazdach służb ratunkowych. Nawet jak miasto będzie zmuszone do wypłaty odszkodowań to za greckie fantazje Millera zapłacą nie Grecy tylko mieszkańcy Toronto, tak jak i za fantazje rządu w Grecji zapłacili nie Grecy tylko Niemcy.
Geniusz burmistrza?
Zwykła stłuczka dwóch pojazdów. Nikomu nic się nie stało. Trzy jednostki straży pożarnej blokują całą ulicę. Cztery ambulanse. Trudno policzyć ile policji bo niektóre pojazdy „po cywinemu”. Dobrze płatna i dość lekka robota na parę godzin dla wszystkich.
Za parę dni kilka metrów dalej o 4 PM gość na motorowerze nie wyrobił zakrętu i się wywrócił. Jechał w podkoszulce więc sobie trochę podrapał łokcie ale po paru minutach otrzepał się i wstał o własnych siłach. Scenografia jak poprzednio a nawet lepiej bo żółtą taśmą zamnięto cały blok ulic, może aby nikt nie ukradł leżącego motoroweru. Musiał być naprawdę wiele wart gdyż pilnowało go co najmniej z ośmiu policjantów. Ludzie wracający z pracy godzinami czekają w autobusach i samochodach. Policjanci popijają kawę, oni są przecież w pracy. Po 8 PM podjeżdża wielka przyczepa, ostrożnie stawiają motorower w pionie przy asyście pięciu policjantów. Pół godziny potem zwijają żółtą taśmę i obywatele mogą znów korzystać z ulicy, a płacą oni przecież nie tylko za jej utrzymanie ale i tym którzy ją bezmyślnie zablokowali. A tych może zabrakło właśnie tam gdzie ktoś był naprawdę w potrzebie. Przykład głupoty, niegospodarności czy jednego i drugiego razem. A może na tym właśnie polega geniusz torontońskiego burmistrza? Przecież na St. Clair coś takiego nie byłoby możliwe bo tam tyle sprzętu po prostu by nie dojechało.
2012
W Hollywood od dłuższego już czasu można zaobserwować nowy trend w sztuce filmowej. Możnaby to nazwać w skrócie BI-FI co możnaby odczytać jako: By Idiots – For Idiots. Jednym z takich przykładów jest najnowszy film z gatunku katastroficznych pt. „2012”. Oprócz paru minut komuterowych trików otrzymaliśmy sporą dawkę dość żenującej ideologii jakby wprost z filmów Mosfilmu i to sprzed 50 lat. A ten legendarny już 2012 może okazać sie całkiem niehollywódzki. Zamiast popękanej ziemii może nam po prostu zgasnąć na jakiś czas światło. Przykład takiego zjawiska w mikroskali mieliśmy niedawno w Quebecu w 1989 roku. Na większą skalę zdarzały się takie przypadki w przeszłości często tyle, że nikt tego nie zauważył bo nie wynaleziono jeszcze elektryczności. Jedyny mocno już wysłużony satelita rejestrujący aktywność słońca jest w nie najlepszym stanie i może nas na czas nie ostrzec. Na nowego nie ma ponoć pieniędzy bo te wydano na bezsensowne wojny i napchanie kieszeni cwaniakom nazywających siebie ekologami. Ile warte są ich mądrości pokazał islandzki wulkan. Jedynie czujni Chińczycy powoli zaczynają nam oferować różnego rodzaju urządzenia od latarek do kuchenek, które mają działać bez prądu. Chociaż wiemy, że działać raczej nie będą i tak je kupimy choćby dla lepszego samopoczucia bo na coś trzeba jednak liczyć a liczyć na mądrość naszych zachodnich polityków to tak samo jak liczyć na niezawodność chińskich produktów czyli w sumie na jedno wychodzi.
PPH 2010
PPH czyli Polski Przewodnik Handlowy ukazuje się od wielu lat, przeważnie znienacka o różnych porach roku. W tym roku ukazał się z okazji 1, 2 lub też 3 maja. Przeglądając oferty wielu polonijnych biznesów ze zdziwieniem zauważyliśmy, że jedyną poloniją firmą oferującą usługi graficzne, drukarskie i ogólnie reklamowe jest Master Printing. To że jest to nieprawdą dobrze wiemy, lecz nie wiemy czy fakt iż firma ta jest jednocześnie wydawcą przewodnika miał tu jakieś znaczenie? W jednej z polskich drukarni usłyszeliśmy, że zapomniano wydrukować tam ich ogłoszenia chociaż nawet rachunek otrzymali. Na takie przypadki najlepszym lekarstwem jest jak zwykle konkurencja, która na pewno prędzej czy później się obudzi tym bardziej, że od dawna ceny ustalone przez naszego przewodnikowego monopolistę sporo odbiegają od tych w podobnych etnicznych wydawnictwach.
6 Comments
Wlasnie z powodu nieregularnosci ukazywania sie P P H po wielu, wielu latach zostalismy niejako zmuszeni do wycofania naszej calo-stronicowej kolorowej reklamy w sekcjii „Nieruchomosci”. Zapewniano nas i tym razem, ze Przewodnik ukaze sie na Swieta Wielkanocne, wiec jak zwykle nie dotrzymano terminu, co potwierdzilo tylko slusznosc naszej decyzji. Nawiasem mowiac do wczoraj, czyli do 16-go maja, „przewodnk” nie dotarl do jednego z wazniejszych polskich punktow sprzedazy „Warta Deli” do ktorego to miejsca oprocz bardzo licznej stalej codziennej klienteli przyjezdzaja z roznych, czasem bardzo oddalonych miejsc tzw. klienci swiateczni („swiateczni” ze wzgledu na odleglosc robiaza zakupy w polskich sklepach dwa lub kilka razy w roku), wiec dla nich (i wielu ogloszeniodawcow) ukazywanie sie PPH w stalym i odpowiednim czasie jest bardzo wazne. Na cale szczescie istnieja inne formy reklamy.
Dziekuje za zwrocenie uwagi na ten problem!
Występy kabaretu Laskowika ze zmurszałym Fronczeskim to pokaz poziomu rodem z Polski .Nie było wyjścia bez wulgarymów z serii k…. i pie……ę ,tanie płytkie skecze i żarty z których śmiała się publiczność reprezentująca ten sam poziom.Naszej „Bańce” ” To i Owo” Laskowik może śmialo buty wyczyścić .Zero polotu,filigranowości humoru ot sterta ordynarnych kawałów.Spektakl nie warty 65 dolarów ani 15.$ nawet 5$ !Kompletna szmira i typowy polski gniot.Ten gniot jest przykladem poziomu intelektualnego jaki artyści współcześnie reprezentują .Z tęsknotą wspominam „Kabaret Starszych Panów” czy Hankę Bielicką nawet naszego eleganckiego Pietrzaka.Jeżeli grupa Laskowika uważa ,że stek przekleństw które rzucała co i raz na scenie jest śmieszny to znaczy ,że Ci panowie winni iść już na emeryturę .Kompletny prymityw.!
Największy tzw. blackout, czyli kompletny brak prądu nastąpił 14 lipca 2003 roku i dotknął 45 milionów ludzi we wschodnich Stanach i 10 milionów w Ontario. Mieszkałem wtedy w Mississauga w Ontario. Nareszcie w mieście nocą można było zobaczyć gwiazdy. Herbatę i obiad gotowało sie na prymusie i było fajnie. Po prostu na kilka dni zgasło światło. Nie było paniki, wzrostu napadów ani kradzieży. Na filmie „2012” tricków było znacznie więcej niż „kilka minut” i były doskonale zrobione. Była to naprawdę niezła rozrywka a na ideologie nie musimy zważać ani sie nią zajmować. Nie można żyć samym Bergmanem, czy Woody Allanem, czasem warto sie rozerwać bez konieczności myślenia. Wiem jednak ze niektórzy tego nie potrafią i musza sie powymądrzać.
jest to najgorszy w historii miasta burmistrz,Mimo zastrzeżeń wygłaszanych mu w oczy,po nim spływa!Ulice jak po bombardowaniu Drezna! Kanalizacje wybijaja gównem bo burgermaister wydając zgodę na budowy kondomoniów w Centrum zapomniał ,że kanalizacja 50-letnia nie wytrzyma ciśnienia ekstrementów i te zaczeły sie wylewać na ul.Front.str.Dufrin i King oraz Bloor.Zlikwidowal racjonaly most nad kanałem Torontro -Island./tu czuję łapówę ./zamieniając na prymitywny prom.!!A na wyspach żyje 112 rodzin.Jak moga do nich dotrzeć karetki po godz.23.00 gdy prom jest zamknięty??Miasto musiało wypłacić za zerwane umowy 500.tys.$Zupełny dyletant w Zarządzaniu miastem w przeciwiestwie do Pana Lstmana.
Wraz z upadkiem komuny , wyschło źródełko z wdzięczną pożywką dla kabaretowych pomysłów , dzięki którym takie kabarety jak Pod Egidą , Tey czy Elita , wspaniale rozbawiały dręczony przez władzę naród. W dzisiejszej rzeczywistości , gdy wszystko o wszystkich wolno głośno powiedzieć i napisać , a sami politycy często zachowują się tak jakby występowali w kabarecie , trudno się odnaleźć kabaretowym tuzom , dawniej po mistrzowsku podszczypującym przewodnią partię i przyszywanego wschodniego brata. Na początku lat 90-tych zniechęcony Zenon Laskowik zawiesił swoją artystyczną działalność i postanowił zostać listonoszem , czym zaskoczył i zdumiał swoich wielbicieli , w tym także mnie i próbując zrozumieć jego decyzję doszedłem do wniosku , że wypalony twórczo artysta potrzebował czasu do przemyśleń i nowego wyzwania , a zawód listonosza , oprócz całkowitej odmiany zawodowego życia , zapewniał doskonałe pole obserwacyjne codziennych ludzkich zachowań. Gdy więc pod koniec 2003 roku
ulubieniec Poznania ogłosił swój kabaretowy come back , publika natychmiast wykupiła wszystkie bilety z paromiesięcznym wyprzedzeniem bardzo licząc , że po ponad 10 letniej przerwie Zenek Laskowik znowu zacznie rozśmieszać do łez.
Niestety euforia szybko zgasła , pocztowa banicja nie zaprocentowała ciekawymi pomysłami i artysta bywa dowcipny tylko czasami , podobnie jak pozostali kabaretowi weterani i w końcu może się okazać , że artyści kabaretowi nie potrafiąc już rozśmieszać , zapłaczą rzewnymi łzami za PRL-em…
POczytajcie Wilsztajna w rzeczpospolitej.Dobra kwintesencja śledztwa w Smoleńsku.!