Co z tą polskością (3)
2 sierpnia 2008
Co z tą polskością (4)
25 lutego 2009
Co z tą polskością (3)
2 sierpnia 2008
Co z tą polskością (4)
25 lutego 2009

Tyle Ojczyzny, ile Kościoła

(„Gazeta” nr 200  – 24 grudnia 2008)

„Tyle Ojczyzny, ile Kościoła” takie hasło wybrano dla tegorocznej wigilii polonijnej w jednej z polskich katolickich parafii. Bardzo mądre i prawdziwe, szczególne dla nas żyjących  z dala od Ojczyzny, gdzie właśnie polski kościół tu na kanadyjskiej ziemi jest dla nas takim duchowym konsulatem. Można by powiedzieć, że gdyby nam zabrano jakiś nasz polski kościół to tak jakby nam zabrano cząstkę ojczyzny.
Prawie sto lat temu polscy emigranci wybudowali taką małą ojczyznę w Toronto, przy 1996
Davenport Road nadając jej imię Matki Boskiej. Nie wiadomo czy przyjdzie nam świętować
100 lecie tej parafii, chociaż jest do niego bardzo blisko, bo ktoś zdecydował o jej przekazaniu, jak to określono,  innej grupie etnicznej, co jest niestety równoznaczne z likwidacją jako kościoła polskiego, którego Polacy nie otrzymali przecież od innej grupy etnicznej. 
Niestety, ale chyba popełniony został tu grzech zaniedbania, a wiele na to wskazuje, że stało się to gdzieś w otoczeniu prowincjała zakonu Oblatów, do którego należał ostatni proboszcz, odchodzący na emeryturę. Wprawdzie decyzję taką firmowała archidiecezja, ale jest raczej mało
prawdopodobne by biskup podejmował takie działania bez rekomendacji księży etnicznych.
W liście prowincjała czytamy o kryzysie powołań jako przyczynie podjęcia takiej właśnie decyzji.
Tak się składa, że to jest również moja parafia, którą znam dobrze od samego początku pobytu
w Kanadzie. Wielokrotnie rozmawiałem z jej proboszczem i wiem, że chciał kontynuować swoją pracę, więc na pewno nie problemy kadrowe były główną tu przyczyną.
Ponadto w torontońskiej diecezji jest sporo polskich księży w parafiach innych narodowości, którzy chętnie objęliby tą parafię, gdyby tylko dostali taką propozycję. A dla nas parafian zupełnie obojętnym jest do jakiego zakonu należy nasz proboszcz. Bo chyba rzeczą oczywistą powinno być to, że w takich przypadkach jedynym nadrzędnym kryterium jest by był on Polakiem.
Krążą też różne pogłoski o braku wiernych w naszej parafii. Tylko z grzeczności nie będę tu polemizował na ten temat, lecz tak naprawdę parafia posiada około 600 zapisanych rodzin a na mszy bywa średnio 200 osób. I to nie tylko okolicznych mieszkańców, bo kościół ten, może ze względu na swój kameralny klimat przyciąga też wiernych z dość odległych miejsc.
Tymczasem dla parafian z Matki Boskiej przygotowano kolejną niespodziankę i też z dość odległego miejsca bo z dalekich Indii, gdzie znaleziono człowieka, którego ustanowiono administratorem polskiej parafii. Być może w biurze prowincjała czy arcybiskupa słyszano coś o globalizacji, lecz zabrano się do tego trochę zbyt dosłownie. Prawdopodobnie nowy administrator nie okazał się zdolny by odprawiać mszę w języku angielskim więc ją po prostu zlikwidowano. Działające w parafii koło różańcowe poprosiło go aby chociaż odprawiał im sobotnią mszę lecz biskup mu na to nie pozwolił. Trudno się tu doszukać jakiegokolwiek sensu, chyba że nie jesteśmy wtajemniczeni we wszystko. Widocznie uznano nas za niegodnych tego, o czym dobitnie świadczy nieobecność zarówno prowincjała jak i biskupa na uroczystościach związanych z odejściem proboszcza, który pytał swoich parafian komu ma przekazać klucze do kościoła, ponieważ na tydzień przed jego odejściem nikt z przełożonych mu takiej odpowiedzi nie udzielił.
Do odprawiania jedynej mszy po polsku wyznaczono też będącego już na emeryturze  księdza,
który przywitał nas przynajmniej szczerym wyznaniem po rosyjsku wprawdzie:„ ja tego nie ponimaju”,  szkoda tylko że niestety nigdy nie znalazł,  jak do tej pory czasu by poświęcić parę minut na spotkanie po mszy z parafialną społecznością. Oficjalnie podano do wiadomości że msza polska będzie kontynuowana  do czerwca 2009 lub „jak długo będzie taka potrzeba”. W międzyczasie przybyły z Indii ksiądz wyznał reporterce Gazety , że parafia została przekazana dla  grupy chrześcijan syromalankara z Indii i oni udostępniają teraz Polakom kościół na jedną mszę w niedzielę. Nam mówiono, że parafia jest jak najbardziej nadal polska lecz w jakby okresie próbnym. Czyżby prawie 100 lat nie było wystarczającą próbą? A może chodzi tu po prostu tylko o to żebyśmy pomogli naszym, jak z tego wynika gospodarzom, utrzymać kościół przez zimę?
Parę tygodni temu na rekolekcjach w kościele Św.Kazimierza ksiądz misjonarz z Ukrainy opowiadał jak jeździł bardzo daleko aby odprawić mszę świętą w małym kościółku zagrożonym likwidacją. Czasami na takiej mszy było zaledwie parę osób. Lecz po latach okazało się że wysiłek ten nie poszedł na marne bo kościół po czasie stał się silną parafią. Kazania tego słuchał również nasz oblacki prowincjał. Nie wiem czy znalazł w tym kazaniu jakieś analogie do sytuacji w naszym kościele.
Z tego co pamiętam z nauki religii misjonarz to taki kapłan, którego powołaniem jest
rozniecanie i podtrzymywanie płomyka wiary. Czy w tym przypadku gdzie całkiem spory płomień gasi się, mamy do czynienia z misjonarzem czy może raczej ze strażakiem?
W tym samym czasie inni księża w trudzie starają się zbudować nowe kościoły czy rozwijają polskie katolickie media. Czyżby ta cała sytuacja miała nas uodpornić na to, że kolejny budowany ze składek polskich katolików kościół może zostać przekazany innej grupie etnicznej, a Katolickie Studio Młodych zacznie nadawać pewnego dnia w niezrozumiałym jeszcze na plazie Wisła języku.
Jedno wydaje się pewne, powinniśmy próbować zapobiec temu by naszym dzieciom i wnukom pokazywać kiedyś tablicę z informacją, że tu był kiedyś polski kościół. Małym pocieszeniem jest to, że jest to przypadek szczególny mający szansę przejść do historii, gdy do likwidacji parafii dążą wbrew wszystkim, same władze kościelne.
Do obrony polskości tej parafii, która jest cząstką naszego dziedzictwa narodowego powinny się włączyć organizacje i media polonijne. Bo mówić o sobie, że jesteśmy silni wiarą jakże jest łatwo, ale przychodzą też takie chwile, że trzeba to udowodnić.
W czasie długich rozmów przy świątecznym stole dajmy sobie spokój ze wszystkimi
teoriami spiskowymi, które ponoć stają nam na drodze do sukcesu, bo jakże często sami przez właśnie zwykłe zaniedbanie, potrafimy zaprzepaścić wiele spraw.
Pozostaje mieć nadzieję, że Święta te będą okazją do przemyśleń, czego serdecznie życzę
przede wszystkim biskupom i Prowincjałowi jak również wszystkim, którzy mogą cokolwiek zrobić w intencji tego aby ten rok nie był ostatnim kiedy przy 1996 Davenport w Toronto zabrzmią polskie kolędy.

Krzysztof Sapiński
Toronto

2 Comments

  1. andrzej pisze:

    Na obchodach 3 maja zabraklo naszej Narodowej Orkiestry dętej „Orzeł Biały ” z prozaicznego powodu.Każdy koncert kosztuje od 700 do 1000 dolarów.Żadna z polonijnych organizacji z Kongresem Poloni na czele nie zareagowala na nasze prośby o wsparcie.Uroczystości narodowe bez udziału orkiestr to jak msza bez udziału śpiewu i organów.Nazwę sprawę po imieniu.Jesteśmy zwyklymi dziadami w porównaniu do innych nacji.Otóż emigracja maltańska liczy 50.000 ludzi i utrzymuje 2 orkiestry dęte.Chińczycy mają 2 orkiestry i jedna z nich /której dyrygentem jest Pan Maciej Jaśkiewicz/liczy 150 muzyków.Portugalczycy maja aż 7 orkiestr a filipińczycy trzy.I nasi muzycy graja w tych orkiestrach.Bo dla Orła Bialego żadna z organizacji polonijnych nie użyczyła sali na próby. Osobiście powątpiewam w patriotyzm prezesów tych organizacji jest on raczej na pokaz. Andrzej Załęski

  2. andrzej pisze:

    Jeżeli chodzi o sprawę sfrymarczenia nam Polakom kościoła to dlaczego nikt nie napisał ,że arcybiskup okazał się zwykłym cynikiem ,ignorantem w sprawach wiary i duszpasterstwa.Jeżeli nie rozumiemy o co chodzi to napewno chodzi o pieniądze.Kościół parafianie maja prawo zająć bo jest ich i przez nich budowany i można go sprywatyzować tak jak to mialo miejsce w ST Luis USA. Bierzmy przyklad z Tamilów. Oni protestuja 24 godziny na dobę .A może jesteśmy narodkiem tchórzliwym.??Albo nasza wiara nie jest wcale taka mocna ?Przyszedl czas ,żeby podjąć bardziej radykalne dzialania.I wykażmy się tą wiarą .Komisarz główny policji w Toronto wypowiedział sie na temat demonstracji Tamilów.: Kanada jest krajem demokratycznym i każdy jeżeli nie zakłóca w sposób radykalny porządku spolecznego ma prawo do protestów i demonstracji………Mamy zielone światło.!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *