AWS – aktualności w skrócie nr 15
5 listopada 2009
AWS – aktualności w skrócie nr 16
28 listopada 2009

Egzamin z polskości

Egzamin z polskości

 

Chyba najczęściej zadawanym w Kanadzie pytaniem jest „Where are you, from?”, skąd jesteś? Nawet gdy ktoś już tutaj się urodził, zawsze odpowie: jestem Włochem, Portugalczykiem czy Polakiem. Na szczęście żyjemy w kraju, w którym nie musimy ukrywać swojego pochodzenia, posługiwanie się ojczystym językiem nie jest niemile widziane  jak to czasami się zdarza w europejskich Niemczech czy nawet pobliskim Quebecu a rząd kanadyjski wręcz zachęca do pielęgnowania rodzimej kultury emigrantów. Przybywaliśmy tutaj od dawna. Najpierw za chlebem, później jako kombataci wojenni, wreszcie jako tak zwana emigracja solidarnościowa, która była mieszanką tych co za chlebem i tych co za wolnością. Organizacje kombatanckie dostawały za zasługi czasami nawet ziemię lub budynki.

Ci co przyjechali za chlebem nie otrzymywali wiele a jak chcieli się na przykład modlić po polsku to musieli sobie najpierw ten kościół zbudować. No i zbudowali. 95 lat temu przy 1996 Davenport Road powstał pierwszy polski kościół wzniesiony od podstaw rękami Polaków, którzy kosztem wielu wyrzeczeń postanowili  wznieść na tej nowej i obcej dla nich ziemi swój kawałek Polski. Oczywiście jak na Polaków przystało poświęcili go Matce Boskiej, która przecież od wieków otaczała opieką ich zostawioną za oceanem ojczyznę. 95 lat w 140 letniej historii Kanady to znaczący okres. Wydawałoby się, że budowle takie jak ten kościół powinny być dla nas obiektem szczególnej troski. Nie tylko w aspekcie religinym ale również, a może nawet przede wszystkim jako świadectwo naszego narodowego dziedzictwa.Okazało się , że nie dla wszystkich, bo oto na pięć lat przed jubileuszem 100 lecia zapadła decyzja o, jak to formalnie ujęto „przekazaniu parafii innej grupie etnicznej” czyli po prostu likwidacji jej jako parafii polskiej.

Od tego momentu, a był to maj 2008, minęło ponad półtora roku. Przez ten okres wiele się wydarzyło i może warto do tej sprawy powrócić, chociaż zarówno motywy i sprawcy, raczej pozostaną ukryci za „spiżową bramą”. Dla nas muszą wystarczyć domysły i plotki, jak zwykle zawierające również sporo prawdy. Oczywiście, że podobne sytuacje się zdarzają. Wystarczy udać się do pobliskiego Buffalo gdzie stoją puste polskie kościoły przy których nawet nasz „Kazimierz” wygląda jak kapliczka. Stoją na ziemii opuszczonej nie tylko przez Polaków, opisanej polskimi nazwami ulic, czasami przypominającej krajobraz po bitwie. Bitwie niestety przegranej przez to co zwykliśmy potocznie określać zachodnią cywilizacją.  Ale nawet tam próbuje się je jeszcze utrzymać tak długo jak to będzie to możliwe. Sytuacja taka na szczęście nie zaistniała  w Toronto. W dzielnicy zdominowanej obecnie przez portugalsko-włoską społeczność na nowych gospodarzy polskiego kościoła wybrano liczącą kilkanaście rodzin grupę chrześcijańskich Hindusów  a szefem parfii został szybko sprowadzony prosto z Indii ksiądz. Nikt nawet nie zapytał polskich parafian czy nie zechcieliby przyjąć pod swój dach hinduskich gości, którzy stali się  z dnia na dzień , gospodarzami w tym polskim kościele. Pomimo licznych próśb, nikt z kościelnych oficieli nie zjawił się tam osobiście by wyjaśnić takie decyzje. Po prostu przyłano pismo z zaleceniami dla proboszcza, że sprawa ma być załatwiona gładko i bez zamieszania. Czy Polacy utrzymujący przez blisko sto lat ten kościół zasłużyli na takie zlekceważenie?  Nonsensowne decyzje  jak i sposoby w jaki diecezja a przede wszystkim prowincjat zakonu Oblatów potraktował parafian były powodem różnych mniej lub bardziej

prawdopodobnych teorii, bo raczej nikt nie wierzył, że nie ma w tym wszystkim jakiegoś ukrytego celu.   Kościół pod wezwaniem Matki Boskiej jest świątynią małą, można by po polsku powiedzieć osiedlową, lecz jego wyjątkowy urok powoduje, że przybywają tu wierni także z bardzo czasami odległych miejsc.

Stare powiedzenie mówiące, że ważniejszym od tego jak się zaczyna, jest to jak się kończy okazało się jakże prawdziwe w odniesieniu do zakonu Oblatów, sprawującego od ponad 50 lat opiekę na tą parafią. Ostatnimi laty, być może dla swojego „świętego spokoju” zakonni księża zlikwidowali  lub ograniczyli większość parafialnej aktywności, która jednak decyduje o wyborze tego czy innego kościoła dużo bardziej niż odległość. Zdawały sobie z tego sprawę władze zakonu, lecz nie było też żadną tajemnicą, że relacje pomiędzy nimi a wysyłanym na emerturę proboszczem były dość odległe od tego co naucza Pismo Święte. Oczywiście w porównaniu do innych znajdujących się w administracji zakonu Oblatów parafii takich jak św.Kazimierza czy św. Maxymiliana, parafia Matki Boskiej jest stosunkowo niewielka, lecz nawet w biznesowych koropracjach większe oddziały pomagają mniejszym gdy zachodzi taka potrzeba, a tu mamy przecież do czynienia nie z biznesmenami lecz misjonarzami.  Czyżby więc teraz misją „postępowych” misjonarzy nie jest już rozniecanie lub przynajmniej podtrzymywanie płomyka wiary lecz jego gaszenie? (czytaj też „Tyle Ojczyzny, ile Kościoła” z 14 stycznia 2009). Nie potrzeba było zrobić wiele, bo brakowało tu tylko zwykłej, przyjętej w takich sytuacjach rekomendacji ze strony władz zakonych do diecezji o pozostawienie tego kościoła Polakom. Z jakichś  względów jednak  tego nie uczyniono.  Zdążyliśmy już przywyknąć do tego, że zdarzają się przypadki kiedy nawet ksiądz działa na szkodę bliżniego, ale są to przeważnie przypadki indywidualne zaistniałe za przyczyną ludzkiej słabości. Tutaj niestety mieliśmy przykład działania na szkodę wiary i zaufania do kościoła, bo wszyscy, którzy działali w obronie tej parafii spotkali się ze zwykłym lekceważeniem i nawet fałszywym przedstawianiem faktów ze strony niektórych duchownych. Pozostawmy to ich sumieniu. Dla nas nie powinno być to zaskoczeniem bo już Sienkiewicz nas ostrzegał, że nie zawsze ci, którzy noszą krzyż na płaszczu działają w interesie tych którzy się przed nim modlą.

Odrębną sprawą jest tu zachowanie się Polonii. Na pewno każdy kto choć trochę interesuje się sprawami polonijnymi słyszał o tej sprawie. Wydawałoby się, że torontońska Polonia jest zbyt mała by mogła pozwolić sobie na utratę tego rodzaju pomników polskości i jednośnie zbyt duża by skutecznie ich w razie potrzeby bronić. Niestety ale tylko wydawało się.

W kwietniu w siedzibie Stowarzyszenia Polskich Kombatantów przy Beverley zorganizowano imprezę poświęconą naszemu Papieżowi. Miły pan z zarządu polonijnej organizacji na prośbę przedstawicieli z parafii Matki Boskiej o wystosowanie listu w tej sprawie do władz kościelnych odpowiedzał, że owszem sprawę osobiście popiera ale przedstawienie jej będzie możliwe dopiero na walnym zebraniu SPK  w listopadzie. Obecny tam przedstawiciel polonijnej telewizji wyznał wprost, że ma zabronione poruszanie tego tematu. Przybyłej publiczności wręczano parafialne ulotki lecz pani tam pracująca zrobiła awanturę i zabroniła tego. A były to nie imieniny prezesa ale uroczystość ku czci polskiego Papieża, którego najbliższy współpracownik w czasie ubiegłorocznej wizyty w Toronto dodawał otuchy  delegacji parafian i umacniał ich o słuszności  protestu.Zdarzały się sklepy, które odmówiły zgody choćby na powieszenie w oknie plakatu, jak ten z plazy Chopin gdzie pracująca w nim pani rezolutnie stwierdziła, że nie jest to żadne wydarzenie kulturalne. Polonijna audycja radiowa zgodę na wizytę w studio przedstwicieli parafii warunkowała obecnością drugiej strony (jakby to był spór o miedzę). Polonijna prasa również unikała tematu. (wyjątkiem była „Gazeta”, która chociaż zamieszczała nadesłane materiały).Zdesperowani pafianie powiadomili o całej sprawie „Toronto Star”. W Wielki Czwatek pojawili się w kościele przy Davenport reporterzy z tego dziennika. Próbowano nie dopuścić do publikacji, bo mało wiarygodne wydaje się to, że akurat w tym dniu ogłoszono oświadczenie o pozytywnym dla parafian rozwiązaniu problemu przez biskupa. Gdy artykuł się jednak ukazał w Wielkanocnym wydaniu, na czym ono polegało nikt już nie potrafił potem wyjaśnić.

Wydarzyło  się to wszystko wśród ludzi, którzy przyjechali tu bo między innymi,bo  nie potrafili żyć w kraju, w który nie było wolności słowa. Niektórzy z nich założyli polskie media, niestety ale głównie pełniące  rolę słupów ogłoszeniowych. W tych trochę ambitniejszych znależć możemy komentaże wydarzeń politycznych w Polsce lub wywody pro lub antysemickie, które tak naprawdę mało kogo obchodzą. Obiektywnie trzeba niestety przyznać, że pewnym wytłumaczeniem tego jest przykry fakt, że cenzura komunistyczna została zastąpiona tu terroryzmem „adwokackim”. Rzeczywiście mamy wśród nas paru oszołomów, którzy potrafią sądzić się z byle powodu często roztrwaniając pieniądze organizacji, którymi kierują. W tym przypadku raczej nie było takiego niebezpieczeństwa. Tu chodziło tylko o nasze poparcie dla krzywdzącej polską społeczność dezyzji torontońskiej diecezji. Tymczasem odnosiło się wrażenie, że omijanie tematu spowodowane było obawą biznesów i organizacji o „wyklęcie z ambony” i to bynajmniej nie w diecezjalnej katerdrze Św. Michała lecz w polskich parafiach przy Roncesvalles, Cawthra i Steeles.

Można powiedzieć coż tam znaczy jeden niewielki polski kościół, mamy tu jeszcze parę innych. Ponadto mieszkając  w Kanadzie możemy korzystać też z innych, przecież Bóg tam ten sam. Podobnie cóż to za różnica czy jakiś letni piknik odbywa się w polskim Parku Paderewskiego czy jakimś innym, powietrze przecież takie samo. Wszystko to prawda i to taka „polska prawda”. Ile to razy przez brak porozumienia i często zwykłą głupotę traciliśmy to co inni zbudowali. Były to nie tylko budynki, lecz nawet całe miasta a nawet i niepodległość. Według takiego rozumowania równie dobrze mogliśmy żyć w Księstwie Warszawskim czy trwać w PRL-u.  Pomimo, że niektórzy z nas starają się nie przyznawać do polskości a ich dzieci nie potrafią się już porozumieć z nie chcącymi uczyć się angielskiego dziadkami w Polsce,  to i tak są określani przez niepolskich znajomych jako Polacy. Bo nawet świętych, każdy naród ma swoich, pomimo że w niebie (podobnie jak w UE) raczej granic nie ma. Powstający  w Brampton kościół określany jest  przez budowniczych „millennijnym dziełem Polonii kanadyjskiej”.Lecz czy  w takim przypadku „ochrzczenie” jego imieniem francuskiego świętego jest tu naprawdę na miejscu? I nie ma tu nic do rzeczy, że święty ten był założycielem zakonu Oblatów, bo powstaje on wyłącznie dzięki ofiarności Polonii. Czyżby to „dzieło Polonii”  to jest tylko sprytny chwyt markietyngowy? A co będzie gdy Oblaci stwierdzą kiedyś, że nie opłaca już się im praca duszpasterska w tym kościele? Czy trzeba będzie zmienić jego nazwę? W przypadku parafii przy Davenport nie przewidywano przynajmniej takiego problemu bo Matka Boska jest czczona także w Indiach. Oczywiście jesteśmy dumi, że Jan Paweł II był papieżem,ale tylko dlatego, że był Papieżem Polakiem. Wielu zapewne posiada nawet Jego dzieła. Może nie do końca je porzeczytali, ale jego krótkie lecz jak znaczące zdanie „nie lękajcie się” znają chyba wszyszcy. Jak czujemy się, my dumi z Niego rodacy gdy udajemy, że nie widzimy niesprawiedliwości  jakiej doświadczją nasi rodacy. Oczywiście nasza wiara dopuszcza także pokutę, w ramach której możemy na przykład za jakiś czas szukać śladów polskości. Pokuta taka to nawet niezły biznes opłacany przeważnie przez kandyjskie instytucje. Owszem na takich kanadyjskich Kaszubach być może nawet w następnym stuleciu będzie można je znależć. Na terenach bardziej atrakcyjnych będzie to już dużo trudniejsze o ile w ogóle możliwe.  A może jednak lepiej byłoby pilnować aby te ślady nie zostały zatarte?  Czy powiedznie „mądry Polak po szkodzie” nie może stracić na aktualności nawet gdy ten Polak ten nosi kanadyjski paszport?

Od pewnego czasu, śledząc polonijne media, można odnieść wrażenie, że mamy tu tylko jedną polską parafię, chociaż z drugiej strony bez medialnego szumu trudno zrealizować cele jakie sobie ona wytyczyła. Oczywiście cieszy nas każdy nowy polonijny objekt, tylko dobrze byłoby żeby przy jego budowie nie niszczono tego co inni Polacy wcześniej zbudowali.

Jakbyśmy naszą Polonię porównali do jednej z klas w tej kandyjskiej „szkole życia”, a sprawę parafii  przy Davenport potraktowali jako egzamin, to niestety ale nasza klasa go oblała. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że zmobilizuje to nas przed kolejnym, który wcześniej czy później przyjdzie nam zdawać.

 

dla prawda.ca

Krzysztof Sapiński

Toronto

 

 

PS

A co na Davenport? Po trwającym półtora roku proteście parafian mamy znów polskiego proboszcza, którego czeka dużo pracy by naprawić  to inni zaniedbali. Na szczęście biskupowi, który w lutym napisał w trzyzdaniowym liście do parafian; „…reinstaling a Polish Pastor is not possible”  być może zrobiło się trochę nieswojo i wyprowadził się na jedną z wysp we wschodnierj części Kanady. Jednocześnie powróciła msza św. w języku angielskim (godz. 9), którą on sam wcześniej zlikwidował.  Teraz znów wszystko zależy tylko od nas samych.Niedzielna msza św. po polsku odprawiana jest o godz 11. Parafia posiada również salę ze sceną i z zapleczem kuchennym, w której można organizować występy artystyczne lub przyjęcia. W sprawch jej wynajęcia można się kontaktować z panią Stasią 905-848-3977. Zapraszamy wszystkich tych, którzy przez ten okres z różnych względów od nas odeszli do powrotu. Gdy brakuje miejsc w ławkach panowie „kościelni” dostawiają krzesła a po mszy proboszcz Stanisław zaprasza na polskie pączki. Więc do zobaczenia. Jeszcze raz podajemy adres: 1996 Davenport Road, Toronto.

2 Comments

  1. andrzej pisze:

    Pan Krzysztof ma absolutnie słuszność ! Ludzie redagujący polskie gazety odziedziczyli po ustroju PRL- autocenzurę i zwykły strach.Strach przed utratą reklamodawcy strach przed anatemą z ambony strach przed adwokatami.Maja to w genach i nie przełamiemy tego w tych „redaktorach „.Ale sami możemy wydać pismo „Wolność” lub rzeczywistość ” w której felietony czy reportaże opierałyby się na fundamentalnych prawach do wolności słowa określonych w Konstytucji Kanady !
    / chapter 4/ problem jest skąd wziąć te minimum 3000 CD na każde wydanie ?
    stąd wydawcy zalewają swoje gazety reklamami ,żeby pokryć koszty druku i swoje własne.W dobrej sytuacji jest „Głos Polski” którą to gazetę finansuje organizacja Związku Narodowego polskiego.Tam naczelny otrzymuje regularnie pensję i to całkiem niemałą.Sygnalizowalem wielokrotnie sposób na zmianę zasad i systemu finansowania KPK i całej polonijnej prasy.Tuwisizm pana Lizonia jest nie do odrobienia .Lub rycerska głowa.! Zakuta w stalowy chełm.O kościolach mówiełem parafianom gdzie leży przyczyna frymarczenia .Kościół na Davenport,Stanislawa Kostki na Denison ,obiekty na Missisauga i w Ottawie zostały zastawione bankierom lub innym pożyczkodawcom na poczet kary zadośćuczynienia wyznaczonej przez sąd apelacyjnu w Winnipegu.Kara ta wynosi w przybliżeniu 50 mln dolarów za molestowanie seksualne dzieci w latach 1960 -1971.Dzieci w szkołach katolickich były okrutnie traktowani przez młodych kleryków i zasądziły odszkodowanie za stresy wynikle z braku znajomości .

  2. andrzej pisze:

    Kościoła Mazenota jeszcze nie ma ale dzwony już zawieszono.Prawdopodobnie Św,Piotr trzyma łąncuchy z dzwonami ojciec Filas buja się na sznurze wybijając kuranty.Nie słyszałem żeby samochód zaczynać budować od trąbki. lub statek parowy od komina.Ale w przestrzeni ,której obraca się wielebny ksiądz cuda są codziennością .Wierni się modlą i ksiądz prowadzi msze ,a kościola nie ma !Rodacy narzekaja ,że nie mają pieniędzy a 17 milioników papa Filas uciułał.Urządza wspaniale pohulanki i polonia sie kręci dokolutka śpiewając: Ot przepowieść sem kupił : urodzilem się głupi i uświerknę głupi……………………. Hopsasa Husia ,husia budujemy kościół dla………Hindusa. !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *